Access the full text.
Sign up today, get DeepDyve free for 14 days.
Przegld Filozoficzny Nowa Seria R. 21: 2012, Nr 2 (82), ISSN 12301493 DOI: 10.2478/v10271-012-0030-5 Jacek Holówka mier w filozofii i w operze Slowa kluczowe: sens ycia, sens mierci, rezygnacja, powiecenie, wytrwalo, opera Zaczn od trywialnoci. 1. mier rozumiana jako zjawisko biologiczne nie podlega adnej istotnej ocenie. Nie jest straszna, tragiczna, paraliujca ani wzniosla. Przebiega tak, jak inne funkcje biologiczne trawienie, oddychanie, utrata lub wzrost wagi. 2. mier ma istotny aspekt psychiczny. Budzi lk, wywoluje dotkliwy ból po stracie osób ukochanych, wtrca otoczenie w bezprzedmiotowe poczucie winy lub jest ródlem gniewu. Jej aspekt negatywny jest bardzo wyrany. Jednak dopóki trzymamy si cile kryteriów psychicznych, ocena mierci z tego punktu widzenia jest bardzo zawodna. Rado ze mierci wroga nie jest czym bardziej niestosownym ni np. obojtno na mier przyjaciela. mier nie jest zla proporcjonalnie do cierpienia, jakie wywoluje. 3. Aspekt spoleczny mierci te jest malo miarodajny dla jej oceny. Wiadomo, e spoleczestwa róni si poziomem akceptowanej brutalnoci i agresji. Socjologia nie ma jednak kryteriów, które pozwalalyby powiedzie, e spoleczestwa, w których odsetek zabitych w wojnie plemiennej mczyzn jest szczególnie wysoki, s z socjologicznego punktu widzenia jako gorsze mniej rozwinite, bardziej prymitywne lub dzikie. 4. Aspekt metafizyczny wydaje si równie malo istotny. Gloszone w tonie protestu pytanie: ,,Dlaczego musimy umiera?" sugeruje, e ycie wieczne mialoby jakie niezaprzeczalne zalety. Nikt jednak nie potrafil przekonujco opisa stanu wiecznej szczliwoci bez mierci lub po mierci. 5. Religijna koncepcja mierci jako granicznego dowiadczenia, które przeprowadza dusz ze stanu uwizienia w ciele do stanu pelnej wolnoci, ma Jacek Holówka znaczny walor literacki, ale jest uwiklana w zaloenie, e istniej proste i niepodzielne byty idealne, które stanowi podstaw naszej tosamoci. Nadawanie takiemu twierdzeniu interpretacji realistycznej jest nieznonym wtrtem do fikcyjnego stylu narracji. 6. mier mona rozumie na jeszcze jeden sposób. Jako zdarzenie majce wyrany sens estetyczny, symboliczny i cywilizacyjny. Inaczej mówic, mona mier mitologizowa. Mona j uzna za zdarzenie malo istotne na plaszczynie empirycznych faktów, natomiast bardzo doniosle w obrbie pewnej koncepcji ycia sensownego. Przy tym zaloeniu mier czasem odziera ludzkie ycie z wszelkiego sensu, a kiedy indziej jest jego piknym uzupelnieniem. Jest jakby odpowiedzi na zagadk, której sens byl dotd tylko mglicie postrzegany. T wlanie koncepcj mierci chc si teraz zaj, bronic przekonania, e istniej trudne do opisania sensy majce charakter jednoczenie estetyczny, symboliczny i cywilizacyjny. mier przyciga nasz uwag nie tyle ze wzgldu na siebie sam, ile przez kontrast z tlem, na którym si pojawia. Jest czym radykalnie nieprzystajcym do codziennego, prozaicznego zabiegania wspieranego nadziej, e nasze wysilki maj jaki glbszy sens, którego by moe nie widzimy przez brak naleytego dystansu. mier przerywa bezladn krztanin, zatrzymuje wszelkie dzialania w nieruchomym obrazie, nie pozwala niczego poprawi ani zmieni. Dopelnia i zamyka biografi umierajcego. Wszystkie jego sukcesy i klski trac swoje wczeniejsze zabarwienie i proporcje. Jedne okazuj si blahe i niewarte zapamitania, inne nabieraj sily symbolu i czego niepowtarzalnego. Mimo przestróg Epikura i Wittgensteina, e mierci si nie przeywa i e nie stanowi ona ostatniej fazy naszego ycia, mier rzuca intrygujce wiatlo na los zmarlego. Robi to nie przez wplecenie si w bieg jego spraw, ale przez radykaln zmian kryteriów sensu. Czasem ironicznie pomniejsza wag publicznie fetowanych osigni, czasem niespodzianie zamienia wstydliwie ukrywane slaboci w budzce szacunek nietuzinkowe przeycia. To z tego powodu jak moemy zgadywa mier absorbuje nie tylko filozofów i ludzi religijnych. Elektryzuje kadego, kto pomyli o przyszlym wiecie, w którym go ju nie bdzie, i obierajc t wyimaginowan chwil za nowy punkt widzenia bada, czy yl na darmo, czy moe pozostawil po sobie co godnego uwagi. mier nie jest przeywana to prawda. Ale stanowi kluczowy epizod kadej biografii, i raczej nie z tego powodu, e budzi lk u umierajcego lub jest bolenie odbierana przez najbliszych, ale dlatego, e zamykajc ludzkie ycie przemienia je w narracj opisujc jaki kompromis midzy celowoci i przypadkiem, deniem do czego nieskoczonego i zapltaniem w drobiazgach, prób przechytrzenia losu i nieuchronn podatnoci na zaskoczenie. Nierozerwalnie wie subiektywne plany z obiektywnymi dokonaniami. I cho rozrywa ciglo ycia bez skrupulów bo nie dba mier w filozofii i w operze o stosown chwil i nie uznaje prawa do negocjacji to wystawia rzetelny rachunek. Trudno jej nie personifikowa i trudno nie ulec fascynacji jej moc i nieprzejednaniem. Tradycyjna filozofia W tradycyjnej filozofii i sztuce mier byla bez enady personifikowana. Przedstawiano j na trzy sposoby: jako zlowieszcz posta, jako rozerwanie wizi midzy dusz a cialem, lub jako tajemn sil. Umieranie bylo interpretowane jako zdarzenie tragiczne, wywolujce al i trwog, niekiedy nawet protesty w sprawie ostatecznego urzdzenia wiata. W tradycyjnym obrazie personifikowana mier zabija kadego w wybranej przez siebie chwili, ale ubiega jej nie wolno. Poza sytuacj witego zamroczenia podczas wojny czlowiek nie ma prawa skraca ludzkiego ycia, nawet wlasnego. Std tradycjonalici potpiaj nie tylko morderstwa i zabójstwa, ale take samobójstwa, eutanazj, zabijanie z litoci i zamraanie zarodków w procesie IVF. Na zarzut, e ich pogldy s niekonsekwentne, poniewa dopuszczaj mier na wojnie, a wykluczaj w innych sytuacjach, zwykle odpowiadaj, e podczas walki frontowej zabijaj nie wystrzelone kule, tylko personifikowana mier. To przekonanie egzemplifikuje kocowa scena Wolnego strzelca Webera. Kochany przez Agat Maks, chlopiec pelen uroku, lecz do lekkomylny, zuyl przed strzeleckim turniejem zbyt duo zaczarowanych kul. Teraz pozostala mu ostatnia. Na rozkaz ksicia Maks ma trafi siedzcego na wysokiej galzi golbia. Traf jednak chce, e gdy Maks strzela, na wzgórzu za drzewem pojawia si Agata i zaczyna schodzi w dól. Jej widok mrozi nam krew w ylach. Wiemy, co bdzie, i wiemy, e to diabel podsunl dziewczynie myl, by pokazala si ukochanemu w momencie, gdy bdzie mierzy do golbia. Rozlega si strzal, Agata osuwa si na ziemi, ale pada równie Kacper, sojusznik diabla. Z ulg odkrywamy, e Agat uratowal wieniec z powicanych ró. A Kacper ma to, na co zasluyl, cho nie stal na linii ognia. Padl od kuli, która rykoszetowala od wieca. To nie Maks go zabil, tylko zaczarowana kula. Czlowiek strzela, Pan Bóg kule nosi. Trzy propozycje tradycyjnego obrazu mierci zlowieszczy zabójca, oderwana od ciala dusza i tajemna sila to nazbyt imaginacyjne wyobraenia, by warto je uzna za trafn inspiracj dla zrozumienia mierci. S zreszt mocniej zakorzenione w operze ni w filozofii. Gdy si na sil broni ich przez uycie pozornie weredycznych argumentów, brzmi plasko i falszywie. Jacek Holówka Zlowieszczy zabójca W operze postaci uosabiajc mier jest np. zbir Sparafucile z Rigoletta Verdiego, przez kompozytora nieyczliwie traktowany nawet w sensie muzycznym. Do cudownego kwartetu o piknej córce miloci nie zostal w ogóle dopuszczony i musi czeka za cian, podsluchujc, co piewa jego siostra, ksi, narzeczona ksicia i jej ojciec. Z calej tej sceny niewiele rozumie i niewiele go ona obchodzi. Za niewielk sum gotów jest zabi kadego, nawet panujcego ksicia. Robi to szybko i bez skrupulów. Zwloki na danie moe utopi w rzece lub zaszy w worku i porzuci. Przestrzega swoicie pojtej rzetelnoci zawodowej. Za przyjt sum gwarantuje mier ofiary. A jeli si pomyli i zabije nie tego, kogo mu wskazano, bld chtnie naprawi za dodatkow doplat. Jest doskonalym uosobieniem mierci, i w innej roli na scenie w ogóle si nie pokazuje. W Alcecie Glucka mier jest jeszcze wyraniej personifikowana. Bogowie olimpijscy wydali wyrok na króla Admetosa. Wlaciwie nie wiadomo dlaczego. Król jest mlody, ma kochajc on i male dzieci. Rzdzi sprawiedliwie i cieszy si szacunkiem poddanych. Moe wlanie to szczcie wzbudza zazdro bogów. A moe ich decyzja ma tylko ilustrowa przekonanie, e mier nie wybiera i strzela na olep. W kadym razie król powoli dogorywa, a przyjaciele i zwolennicy zbieraj si w wityni, by blaga bogów o zmian decyzji. Ich proby pozostaj przez dluszy czas bez odpowiedzi. Nagle odzywa si glos wyroczni: Admetos przeyje, jeli kto zgodzi si umrze za niego. Zebranych ogarnia lk i jeden po drugim chylkiem wymykaj si ze wityni. Zostaje tylko Alcesta i w przejmujcej scenie owiadcza, e jest gotowa ponie mier za ma. Robi to z miloci i z troski o kraj. Admetos nic o tym nie wie rzecz jasna wic nie moe protestowa. Gdy pozna decyzj ony, na jej odwolanie bdzie za póno. Zanosi si wic na to, e Alcesta zginie kierowana wlasnym postanowieniem, a Admetos wkrótce po niej umrze z rozpaczy. Gdy Alcesta egna si z mem, na scen wpadaj nieoczekiwanie podziemne bóstwa, szkaradne, krwioercze demony. Mamy rozumie, e to one, a nie bogowie, domagaj si mierci jednego z malonków. Alcesta stara si oprze poczwarom, Admetos próbuje j ocali. Ich wzajemne przywizanie porusza kamienne serca wladców Olimpu i zanim doprowadzony do obldu Admetos padnie martwy u stop swej wybawicielki a tym samym poplcze wyroki boskie, gdy uchroni Alcest przed mierci mimo jej powicenia pojawia si Apollo i oglasza, e oboje malonkowie s uratowani. Ich milo poruszyla bogów tak mocno, e ci postanowili pohamowa dze demonów i szkaradne potwory zapadaj si pod ziemi, gdzie jest ich miejsce. mier jest tu ukazana jako banda podziemnych potworów. Próba racjonalizacji takich obrazów koczy si na jakiej demonologii. mier w filozofii i w operze Rozerwanie substancji mier jako sil odrywajc dusz od ciala ilustruje opera Offenbacha OpowieciHoffmana. Antonia choruje na serce i lekarze zabronili jej piewu. Nadskakuje jej doktor Miracle, szarlatan i piknoduch. Miracle przekonuje Antoni, e sztuka jest waniejsza ni ycie. Artysta musi by wierny swemu powolaniu i nie moe sam siebie skaza na wegetacj. Bez ryzyka i powicenia geniusz pozostaje miernot. Antonia si waha. Wtedy Miracle przywoluje z zawiatów ducha jej matki, która byla niegdy slawn piewaczk. Matka zaczyna piewa, do niej przylcza si Miracle, a za nimi Antonia. Jej glos brzmi coraz silniej i siga coraz wyszych rejestrów. Takiemu wysilkowi nie jest w stanie sprosta jej serce. Gdy aria dobiega koca, Antonia pada martwa. Jej dusza ulatuje z dusz matki i obie znikaj bez ladu. Innym zlowrogim duchem wyrywajcym dusz z ciala jest cesarz Karol Pity z DonCarlosa Verdiego. Najpierw kilka kluczowych scen rozgrywa si przy jego grobowcu, by nas upewni, e cesarz jest o wszystkim doskonale poinformowany. Pod koniec ostatniego aktu dochodzi do kulminacji. Mlody ksi wyrzekl si ju osobistego szczcia, przyjl powicenie swego przyjaciela, który na siebie cignl podejrzenia o organizowanie spisku we Flandrii, na koniec poniechal nawet zemsty na ojcu, który uwiódl mu narzeczon. Stoi teraz przed nami jako posta czysta i szlachetna, majca przed sob wielkie i wite zadanie uwolnienia Flandrii od Inkwizycji. O jego zamiarach dowiaduje si sam Wielki Inkwizytor i postanawia Don Carlosa uwizi. Jednak gdy wpadaj olnierze, pojawia si duch Karola Pitego, porywa swego imiennika i wnuka, i aby go uchroni przed wyslannikami Inkwizycji, uprowadza go w czelucie klasztoru. Nie wiemy, czy uratuje mu ycie i czy pozwoli mu zrealizowa wielkie plany polityczne. To niewykluczone. Ale jest te moliwe, e zrobi z niego pustelnika i uwizi w klasztorze na zawsze. Jest wreszcie moliwe, e go po prostu umierci, a porywa go ze sceny tylko po to, by mu oszczdzi mczarni na stosie. Zatem nie moemy by pewni, czy dusza Don Carlosa zostala oderwana od ciala na naszych oczach, cho nie moemy tego wykluczy. Opera kocha takie dwuznacznoci. Opatrzone zagadki wymienia na abstrakcyjne aporie. Tradycyjna filozofia robi to samo. Twierdzi o duszy, tak jak to na przyklad robi Kartezjusz, e jest niewidzialn, prost, niepodzielna, czujc, mylc i postanawiajc substancj, ale sposób jej dzialania jest tajemnic, zamknit na metafizyczny skobel. Jacek Holówka Tajemna sila mier jako tajemna sila to grulica w Cyganerii lub milo w MadameButterfly. W obu tych operach Puccini ukazuje mier jako efekt postpujcej utraty sil spowodowany w pierwszym przypadku przez chorob i szalone uczucie, a w drugim przez fascynacj Ameryk i szalone uczucie. Nikt nie jest w stanie uratowa Mimi ani Czio-Czio-San. Obie nosz w sobie jad mierci, który je zniszczy. Tradycyjna filozofia do niedbale racjonalizuje tajemn sil i dopatruje si jej ródel w przeznaczeniu, przypadku, zakusach diabla, czarodziejskich kltwach lub sprawiedliwym piorunie zsylanym z jasnego nieba. Take na obrzeach nauki stereotypowe opisy mierci zdradzaj tendencj do schematycznego i bezkrytycznego mylenia. Na przyklad szablonowa naiwno obcia wszystkie ponisze sformulowania: ,,Najczstsz przyczyn zabójstwa jest nienawi, pienidze lub zawiedziona milo"; ,,Glównym powodem mierci jest polityka, wojna i choroby"; ,,mier nastpuje w chwili obumarcia pnia mózgu albo w chwili zatrzymania akcji serca"; ,,mier ma wersj naturaln i nienaturaln. Moe by efektem naddeterminacyjnej kumulacji zabójczych czynników, jak jednoczesne raenie piorunem i utopienie"; ,,mier kliniczna jest odwracalna, mier biologiczna jest nieodwracalna". Kade z tych sformulowa upraszcza to, co dzieje si z czlowiekiem, gdy jego ycie si koczy. Zamiast mówi o umieraniu, odmalowuje jak zastpcz scen. Skupia uwag na poszczególnych organach, zastpuje statystyk opisem substancjalnym, proponuje odrónienia terminologiczne z sugesti, e róne opisy odnosz si do obiektywnie rónych stanów, a nie s propozycjami klasyfikacyjnymi odnoszonymi do do niezrónicowanego zbioru przypadków vide mier odwracalna i nieodwracalna. Moj intencj nie jest jednak omiesza i dyskredytowa te stereotypy. Chtnie przyznaj, e kady z nich ma pewn przydatno konwencjonaln w medycynie, prawie lub religii. Jednak dla filozofii s one bezuyteczne, tak jak koncepcja mierci jako osoby, ducha lub tajemnej sily. W sumie s tyle warte, co wywiechtane mdroci w stylu: ,,Nie po to si yje, eby umiera". Sprawiaj wraenie niepodwaalnej konstatacji, ale niczego nie wyjaniaj. Natomiast silnie niestosowne w tradycyjnej wizji mierci wydaje mi si to, e mier jest tam odarta z wszelkiego sensu. Przychodzi, straszy, zabija i znika, rozrywa zwizek substancjalny i schodzi ze sceny, wscza jad do krwi i kae o sobie zapomnie. Jakbymy zmarlego powinni czci alob i wicej o nim nie myle, jakby powszechnie co jest wbrew intencji oryginalu obowizywa miala zasada: ,,Dopu umarlym grze umarle swoje" (Mt 8, 2122). mier w filozofii i w operze Filozofia wspólczesna We wspólczesnej filozofii mier prezentowana jest mniej widowiskowo i bardziej subtelnie. Ma te trzy zasadnicze wersje: u Heideggera mier to niebyt zdolny do unicestwiania bytu; u Sartre'a mier to ostateczny absurd kulminujcy absurdalne ycie; u Thomasa Nagla mier to czynnik konstytuujcy trwal tosamo czlowieka. W tych trzech wersjach mier jest kolejno zdarzeniem metafizycznie koniecznym, egzystencjalnie fundamentalnym i symbolicznie umacniajcym nasz tosamo. Opierajc si glównie na wietnej ksice Bernarda. N. Schumachera Death and Mortality in Contemporary Philosophy przedstawi te trzy koncepcje mierci i postaram si znale odpowiedni scen operow dla kadej z nich bo nie mog uwolni si od myli, e dobra opera mówi o mierci to samo, co filozofia, tylko prociej i piewniej. Heidegger Heidegger dokonal wanego odrónienia midzy sfer ontyczn i sfer ontologiczn. Wzorowal si na konstrukcji wiatów u Kanta, w którego filozofii wiat fenomenów nie daje si sprowadzi do wiata noumenów, ani odwrotnie. Heidegger jest zdania, e nauki przyrodnicze potrafi jedynie opisywa fakty empiryczne i nie s w stanie zda sprawy z istnienia tego, co moe trwa na do dowolnym i zmiennym podlou materialnym. Do sfery ontycznej naley wszystko, co moemy obserwowa zmyslami, wyjani przez odwolanie si do przyczyn i opisa jako zdarzenie fizyczne, chemiczne, biologiczne, czy nawet psychologiczne i ekonomiczne. Naukom opisowym wymyka si jednak sens ycia, sens mierci, podmiotowo, moralno, wznioslo i egzystencjalna niezaleno. Te stany nale do sfery ontologicznej, która nie wyczerpuje si w zachodzeniu faktów i ma z nimi do luny zwizek. Gdy zapewniam, e co robi w swoim imieniu lub na swoj odpowiedzialno, to nie odwoluj si do adnych uchwytnych faktów. Nie zapewniam, e sam podjlem odpowiedni decyzj bez konsultacji z innymi, nie przyrzekam, e gotów jestem ponie wszelkie empirycznie opisywalne konsekwencje swych postanowie, nie zobowizuj si, e zawsze bd podobnie decydowa w analogicznych okolicznociach w przyszloci. Zapewniam jedynie, e dzialam jako autonomiczny, a nie automatyczny podmiot. Wiem, e mojej niezalenoci nie da si wykaza ponad wszelk wtpliwo i e nie mog jej ani potwierdzi, ani podway adne fakty. Ale wiem te, e nie dzialam z czyjego polecenia, nie jestem spoleczn marionetk ani robotem, który tylko udaje wolnego czlowieka. W filozofii Heideggera prowadzimy zatem podwójne ycie. Po pierwsze, jestemy ywym organizmem, obdarzonym inteligencj, wraliwoci, sumie- Jacek Holówka niem, rozmaitymi atrybutami spolecznymi. Wiele decyzji tego organizmu daje si jasno uzasadni i wytlumaczy czasem nawykiem, czasem wychowaniem, czasem namyslem. Co wicej, wiele naszych zachowa, myli i uczu daje si przewidzie, bo sfera ontyczna jest uporzdkowana i oparta na regularnociach. Jednak nigdy nie znajdujemy w sferze ontycznej ostatecznej, fundamentalnej odpowiedzi na pytanie, dlaczego my, jako pewien konkretny organizm, mamy posiadane przez nas wlaciwoci, a nie jakie inne. Czemu jedni ludzie potrafi by szpiegami, a inni nie; czemu jedni s wierzcy, a inni s ironistami; czemu niektórzy potrafi kocha, a inni tylko staraj si nadaremnie; czemu jedni s otwarci i szczerzy, a inni cigle co marnie udaj. Te postawy s niewytlumaczalne i skladaj si na osobowe, podmiotowe ycie, czasem ujawniajce si w faktach, a czasem nie. Tylko na tej autonomicznej plaszczynie jestemy zdaniem Heideggera prawdziwym bytem, czyli czym, co istnieje realnie i dziala odpowiedzialnie, czym, co jest stale kreowane przez wczeniejsze wybory. Tylko na tej plaszczynie pojawiaj si obowizki i obietnice, pikno i powicenie, narodziny i mier. Co za tym idzie, zgon organizmu jest dla naszej podmiotowoci czym drugorzdnym. Umiera cialo, i tylko pech chce, e jest to cialo nalece do nas. Jednak cialo to nie my. mier ciala jest tylko utrat zwizku z wlasnym organizmem. Natomiast bezporednio dotykajca nas mier to mier podmiotu, i ona moe si nam przytrafi nawet wtedy, gdy organizm wietnie dalej funkcjonuje. Umieramy jako podmiot, gdy pod wplywem zewntrznych okolicznoci musimy wyprze si samych siebie, gdy tracimy ch do dalszego ycia, gdy konstatujemy, e zmarnowalimy wszystkie szanse. W takich okolicznociach organizm moe kwitn, cho w rozgoryczonym nieszczniku ycie wypalilo si do cna i jako podmiot przestal si liczy nawet dla samego siebie. Majc tak zarysowan perspektyw ludzkiego losu, Heidegger opisuje Dasein jako wiadomo samotn i uwolnion od wszelkich wewntrznych i zewntrznych determinant. Taka wiadomo rozpoczyna ycie od zera, konstruuje jaki plan yciowy na wlasn rk, powicajc si dla wybranych celów troch na olep i niepewnie. Jest bytem rzuconym na los szczcia, ulomnym, zdezorientowanym, naiwnie szukajcym wlasnej drogi i niemal zawsze skazanym na porak. Poraka jest nieunikniona, poniewa Dasein jest miertelny, a co gorsze, nie umie przewidzie chwili mierci. Z koniecznoci planujemy zatem zbyt malo i po jakim czasie zostajemy z pustymi rkami, albo planujemy zbyt duo i pozostawiamy wiele prac niedoprowadzonych do koca. Ostateczny sens ludzkiemu yciu nadaje skoczono i nieprzewidywalno. Rozumiemy nasz los, i oceniamy, ile przytrafilo si nam szczcia, tylko patrzc wstecz. Nie istnieje nic takiego, jak szczliwie pomylany plan, istniej tylko plany szczliwie doprowadzone do koca. mier bywa szcz- mier w filozofii i w operze liwa lub tragiczna w zalenoci od tego, w jakim stanie zamyka nasz biografi. ycie jednych ludzi jest wiecznym i bezcelowym szamotaniem si, ycie innych jest proste, skromne i tradycyjne, ycie jeszcze innych przesadnie ostrone i cienione. I tylko w takich kategoriach mona ycie ocenia, jako co spelnionego lub niedokoczonego, jako co porywajcego i mialego lub naznaczonego tchórzostwem i potulnoci. Nie naley ycia ocenia w grubych kategoriach: bylo zle lub dobre; szczliwe lub nieszczliwe. ycie ma zawsze jak barw i wydwik, i nie jest nigdy czystym pasmem udrk lub blogoslawiestw. Zawsze biegnie przez bezdroa twierdzi Heidegger. Nikt nie zna swego celu, nikt nie ma mapy terenu, na który si zapuszcza, i nie moe liczy na wiarygodne relacje wczeniejszych podróników. Musimy puci si na ryzyko, i do przodu pamitajc, e powinnimy dotrze do jakiego celu, zanim mier nas dopadnie. Takiego zamiaru nie da si jednak racjonalnie zrealizowa. Zatem mier, cho wyznacza warunki sensownego ycia, bynajmniej nie wypelnia ycia treci. Jestemy jedynie bytem, który wychynl z nicoci, i stale widzi, jak jego trwanie pochlaniane jest przez nadchodzc kolejn nico, czyli mier. To w tym sensie mówil Heidegger, e ,,dasNichts nichtet", z czego skdind slusznie namiewal si Rudolf Carnap. Mam wraenie, e Heideggera propozycja podwójnego ycia jest ciekawa i przenikliwa, ale ogólnikowa i niepelna. To prawda, e zgon organizmu i mier podmiotu to dwa odrbne zjawiska. Jednak z tego nie wynika ani to, e skladamy si z ciala i duszy, ani to, e podmiot powinien by pojmowany jako nietzscheaska wola mocy, poszukujca dla siebie heroicznych zada i oceniajca swój los odpowiednio do stopnia ich wypelnienia przy calkowitym oderwaniu od empirycznych faktów i od ontycznego ycia biologicznego i spolecznego. Heidegger ma te racj, e ludzka mier moe by zdarzeniem czysto ontologicznym, czyli e moe nastpi zahamowanie stara podmiotu o nadanie sensu swemu yciu, mimo e zwizany z nim organizm pozostaje ywy i sprawny. Nie jest to jednak sytuacja typowa. Najczciej mier podmiotowa zbiega si ze mierci biologiczn, i z pewnoci nie ma stanów intencjonalnych zawieszonych w próni. Podmiot nie moe istnie tylko ontologicznie. Musi istnie take ontycznie, mimo e ontycznie, czyli przyczynowo, nie ujawnia si i nie moe by opisany. Zatem jest prawd, e nasze myli nie musz by od pocztku do koca determinowane przez biologi, ale jest te prawd, e bez zjawisk biologicznych w ogóle nie istniejemy. Propozycja Heideggera ma jeszcze inn, silniej dyskwalifikujc j slabo. Sugeruje, e pelna wolno, dostrzegana przez jednostk na plaszczynie ontologicznej, jest przez ni z zasady wykorzystywana w sposób przemylany i bezinteresowny, tak aby nada jej yciu trwaly sens i jak wielko. To przypuszczenie jest kracowo nierealistyczne. Ludzie widz sw wolno niemal wylcznie na plaszczynie ontycznej, jako swobod dzialania w wie- Jacek Holówka cie empirycznym. I ta wolno zachca ich do egoizmu, naduy, cynicznego wykorzystywania przewagi politycznej i militarnej. Sklania do spisków, intryg, oszustw, chciwoci i bezczelnego promowania wlasnych interesów. W operach znajdujemy dziesitki przykladów ohydnego i bezwstydnego postpowania tego typu. Wystarczy wspomnie Scarpi z Toski (Pucciniego), który torturuje Cavaradossiego, by zmusi Tosk do ulegloci, lub Henryka Ashtona z LucjizLammermoor (Donizettiego), który podrzuca wlasnej siostrze sfalszowane listy od ukochanego, by go przed ni skompromitowa czym wpdza Lucj w obld. Najbardziej dobitnym okazem hucpiarza, który sw autonomi, czyli Dasein, wykorzystuje dla niegodziwoci, jest zapewne Ptolemeusz z opery Haendla Juliusz Cezar. W pierwszym akcie Cezar odnosi zwycistwo nad Pompejuszem i pokonanego przeciwnika kae uwizi. Ptolemeusz, zachowujc z woli Cezara wladz w Egipcie, postanawia Pompejusza umierci i przysyla Cezarowi glow pokonanego wroga. Liczy na wdziczno, bo sdzi, e Cezar pragnl raz na zawsze pozby si przeciwnika, lecz nie chcial sobie plami rk skrytobójstwem. Cezar jest oburzony zdradzieckim postpowaniem Ptolemeusza. Ten jednak skrupuly moralne uznaje za oznak slaboci, i omielony wlasn opini o Cezarze, kae go te zabi. Nasyla na niego zbirów, na szczcie do nieporadnych. Sam stara si tymczasem uwie Korneli, wdow po zabitym przez niego Pompejuszu. Tak wierzy w sw moc, urok i bezkarno, e nie przychodzi mu nawet do glowy, i Kornelia moglaby odrzuci zaloty ze strony zabójcy jej ma. Dochodzi do kolejnych bitew, Cezar ostatecznie zwycia i koron Egiptu oddaje Kleopatrze. Ptolemeusz przepada zapomniany. Nawet nie umiera, tylko poktnie gdzie prosperuje, co Haendel slusznie uwaa za niewarte wzmianki. A wracajc do Heideggera widzimy, e Ptolemeusz dziala jako podmiot calkowicie autokreatywny, jednak trudno sobie wyobrazi, by tak odraajca posta mogla mie przekonanie, e jest bytem powstalym z nicoci, e jako Dasein stawia sobie wysokie cele, e stale yje w trwodze przed utrat szans na ich realizacj i e jest ontologicznym podmiotem. Cho na plaszczynie ontologicznej Ptolemeusz postpuje tak, jak pozornie zaleca Heidegger jest wiadomy swej miertelnoci to wykorzystuje t wiedz tylko do tego, by umierca innych, zanim sam zostanie umiercony. Nie czuje si zwizany adn moralnoci, nie dba o ludzkie uczucia, nie troszczy o los Egiptu. Dba tylko o siebie cynicznie, bezwzgldnie i przyziemnie. Czy jest w ogóle jakim nieempirycznym podmiotem? Trudno odpowiedzie na to pytanie. Dziala jak prymitywny, bezrefleksyjny automat. A jeli w ogóle mona o kimkolwiek powiedzie, i jest nieempirycznym podmiotem, to jest nim tylko pod warunkiem, e w jego dzialaniu mona odróni czyny wolne i zdeterminowane. W przypadku Ptolemeusza jest to niemoliwe. Jednak z drugiej strony na korzy filozofii Heideggera przemawia wiele postaci z tetralogii Wagnera, glównie Brunhilda. Oto sens jej ycia. Ojciec mier w filozofii i w operze wszystkich bogów, Wotan, jest nieodpowiedzialnym inwestorem i lekkomylnym genitorem. Dwóm olbrzymom nakazal zbudowa niedostpn fortec jako siedzib dla bogów, ale póniej postanowil ich oszuka przy zaplacie. Olbrzymi za kar skutecznie go szantauj i zmuszaj do kradziey zlota Renu, które mu nastpnie odbieraj. Wotan jest upokorzony. Aby odzyska zloto, musi si posluy niewiadomymi jego planów porednikami. Do tej roli przeznacza wlasne dzieci, które zamierza splodzi z kobiet. Tak rodz si Zygmunt i Zyglinda. Rodzestwo zostaje rozdzielone i nic o sobie nie wie, dopóki przez przypadek po kilkunastu latach los ich ze sob nie spotka, gdy s piknymi, doroslymi ludmi. Od pierwszego wejrzenia zakochuj si w sobie, nie przeczuwajc, e s bratem i siostr. Wotan tylko na to czeka. Teraz moe da, by Zygmunt dla odkupienia grzechu kazirodztwa zdobyl zloto, którego nie chc odda olbrzymi. Naturaln kolej rzeczy Zygmunt musi jednak najpierw stoczy pojedynek z rozwcieczonym mem Zyglindy. Dla Wotana to blahostka. Ju przesdzil, e zwyciy Zygmunt. Jednak jego myli potrafi czyta ona, zazdrosna bogini Fryka. Wybucha gniewem przeciw seksualnej nierozwadze Zygmunta i da, by Wotan pozwolil mu zgin. Wotan jest mem niewiernym, ale poslusznym. Powici nielubne dziecko, by uciszy on. Blyska mu jednak kolejna zdradziecka myl. Nakazuje Brunhildzie, swojej prawowitej córce, by stanla niewidoczna na polu walki i doprowadzila Zygmunta do zguby. Brunhilda wszystko rozwaa w swej szlachetnej i nieznajcej wykrtów wyobrani. Zygmunt byl niewiadomy tego, co robil, gdy uwiódl wlasn siostr. To Wotan wpltal go w swoje nieczyste machinacje. Teraz pragnie Zygmunta ocali, ale boi si ony. Ponadto sprawa zlota powinna by jako doprowadzona do koca. Brunhilda postanawia pomóc Zygmuntowi wbrew rozkazom ojca. Widzimy j jako zachwycajce, boskie wcielenie Dasein. Brunhilda decyduje si wystpi jako podmiot ontologiczny. Kieruje ni milo do przyrodniego siostrzeca i bratanka w jednej osobie, oraz dziecice zapatrzenie w ojca hipokryt, zapltanego we wlasne spiski. Brunhilda postanawia zrobi nie to, co jej ojciec kae, ale to, czego, jej zdaniem, jej ojciec skrycie pragnie. Zatem lamie dekrety boskie, ludzkie prawa i zalecenia roztropnoci. Na polu bitwy zaslania Zygmunta wlasn tarcz. Wotan pozwala jej to zrobi, ale w chwil póniej odgrywa teatraln scen moralnego oburzenia. Niszczy miecz Zygmunta i pozwala mu pa pod ciosem wlóczni zdradzonego ma. Potem dla zachowania pozorów bezstronnoci piorunujcym wzrokiem przygwada zwycizc, tak e m Zyglindy równie pada martwy. Na koniec Wotan musi si jeszcze rozliczy z Brunhild, by udobrucha Fryk. Skazuje j na pohabienie przez przypadkowego przybld. Wprowadza j w letarg, by mogla pa ofiar ze strony pierwszego lepszego osilka, któremu si spodoba. Fryka patrzy na to ze zrozumieniem, i to usypia jej czujno. Chwiejnemu Wotanowi udaje si wtedy otoczy Brunhild piercieniem ognia, tak by Jacek Holówka zabezpieczy j przed drugorzdnymi zalotnikami. Zdobdzie j tylko bohater. Brunhilda otoczona plomieniami pozostaje mloda i upiona. Mijaj lata i nikt nie jest w stanie do niej dotrze, przynajmniej do czasu, gdy do wieku dorosloci dochodzi Zygfryd, syn Zygmunta i Zyglindy. To on budzi Brunhild, i sam bdc wnukiem Wotana wzbudza milo w córce Wotana, czyli swojej ciotce. Fryka niewiele z tego rozumie, ale ju si nie wtrca. Brunhilda i Zygfryd przysigaj sobie dozgonn milo. Zygfryd musi jednak dokona jakich bohaterskich czynów, pozostawia wic on i wyrusza w wiat. Tam wpada w rce intrygantów, którzy go hipnotyzuj, upijaj czy narkotyzuj, i sklaniaj do wyznania miloci jakiej okropnej dziewczynie. Brunhilda dowiaduje si o tym i jest zrozpaczona. Nie wie, e Zygfryd j zdradzil tylko dlatego, e zapomnial o niej wbrew wlasnej woli. To zreszt pamitajmy o jej nadludzkiej prostolinijnoci w jej oczach nie moe go usprawiedliwi. Jest czystym Dasein i ocenia ludzkie postpki ontologicznie, a nie ontycznie. Cho w lot rozumie wszelkie ludzkie intencje i plany, przypisuje mowi wicej przenikliwoci i sily woli, ni moe mie pól-miertelnik. Brunhilda czuje si zatem realnie zdradzona, i ze zloci co obok patosu jest drugim charakterystycznym stanem Dasein wskazuje jego wrogom na plecach Zygfryda miejsce, w które naley ugodzi sztyletem, by go zabi. Wtedy Zygfrydowi zaczyna wraca pami. Znów jest sob i znów ogarnia go plomienna milo do Brunhildy. Jednak jest ju za póno. Nad glow przelatuj dwa kruki. Zygfryd obraca si i ginie. Brunhilda stracila wszystko. Nie ma ma i nie moe wróci do bogów. Musi zaplaci za sw bezkompromisowo, cho niczego nie aluje. Nienawidzila hipokryzji, intryganctwa i tchórzostwa. Zniszczona zostala przez chciwo i krtactwa ojca oraz krótkowzroczno i slab glow ma. Có jej zostalo poza skokiem na koniu w buchajcy ogniem stos, na którym zloono zwloki Zygfryda? Jej mier pozbawia wiat boski dalszego sensu. Zapada si Walhalla i z ni kurtyna. Ta opowie jest oczywicie do odlegl metafor ludzkiego losu, nie calkiem oderwan od ludzkich motywów i oczekiwa. Moe niewiele wnosi do zrozumienia ycia i mierci przecitnego zjadacza chleba, ale jasno pokazuje silnym i wybitnym jednostkom, e mier nie ma wikszego znaczenia dla czlowieka, który z góry nada pelny sens swojemu yciu. I ta myl nie jest blaha. Sartre J.P. Sartre, inspirowany Heideggerem, zaproponowal zupelnie inne rozumienie podmiotu i jego mierci. Podmiot ludzki nie musi by samotny, zdezorientowany, oparty wylcznie na sobie i arbitralny. Nie musi blka si po omacku szukajc okazji do wielkich czynów, ale moe zawsze zdecydowa, e bdzie mier w filozofii i w operze podmiotem wspóltworzonym przez innych, yjcym w symbiozie z najbliszymi ludmi. Zatem ,,urodzi si" znaczy w filozofii Sartre'a ,,przysta do pewnej zbiorowoci", a ,,umrze" znaczy ,,przesta y z innymi". Podstawow form ludzkiego istnienia jest by czci ,,my", a nie panoszy si jako ,,ja". Wychowujemy si w rodzinie, wzrastamy wród rówieników, yjemy otoczeni przyjaciólmi, kolegami, sojusznikami, rodakami. Z jak grup bdziemy si identyfikowa, zaley od nas, ale powinnimy nauczy si myle tak, jak jaka otaczajca nas wspólnota. Dopiero czlowiek, który potrafi wystpowa jako reprezentant innych, znajduje sobie istotny cel w yciu, moe o co zabiega i troszczy si o czyje dobro. Powinnimy si zatem nauczy dwóch sposobów mylenia: we wlasnym imieniu, by by odpowiedzialnymi za wlasne czyny, i w imieniu jakiej zbiorowoci, by mie cel w yciu. Mylenie wraz z innymi, i tak jak oni, wymaga ustpstw i empatii. Opiera si na chci niewywyszania si, na pragnieniu wtopienia si w tlum, lud i otoczenie. Dobrowolne podporzdkowanie si zbiorowoci pozwala nam cieszy si towarzystwem innych i wraz z nimi tworzy co nowego. Obrazem mierci jest natomiast izolacja, odosobnienie, zamknicie, samotno, brak kontaktu z innymi, czyli trumna i grób. Sartre jest wiadomy tego, e wiele jednostek le si czuje w swojej spolecznoci, i e nie chc one myle tak, jak myl inni, i czu, jak czuj inni. Ma dla nich prost rad. Kady musi wstpnie zgodzi si na przygodno indywidualnego losu. Rodzimy si w miejscu, którego sobie nie wybralimy, i nasza wspólnota moe nam stawia zadania, które nas brzydz. To jest pocztkowo nieprzyjemne, ale wychodzi nam na dobre. Wystarczy, ebymy zdecydowali, e bdziemy dziala na wlasny rachunek. Moemy wtedy protestowa, agitowa, namawia i zmienia, ile tylko chcemy. Stajemy si zbuntowanym dzialaczem i przywódc. Spoleczny aktywizm i zaangaowanie rozwizuj wszystkie problemy adaptacyjne i egzystencjalne. Tu przydaje si Sartre'owi odrónienie midzy istnieniem-w-sobie i istnieniem-dla-siebie, odrónienie przejte od Hegla, ale uywane przez Sartre'a bez charakterystycznego dla Hegla kosmicznego wydwiku. Zatem moemy uzna si za ofiar losu i biernego wykonawc dziala narzuconych nam przez naturalne i spoleczne determinanty instynkty, uczucia, wychowanie, czynniki ekonomiczne, religijne lub spoleczne. Wtedy jestemy sterowani z zewntrz, istniejemy w sobie, a nie dla siebie; stajemy si bezrefleksyjni i podlegamy tym samym prawom przyrody, co przedmioty materialne i zwierzta. Jednak moemy te zdecydowa, e nasze ycie nie bdzie zalealo calkowicie od przypadku i od wiata naturalnego. Moemy istnie dla spelnienia kolektywnych planów, do których uda nam si zachci nasze blisze lub dalsze otoczenie. Moemy zosta lekarzem-spolecznikiem, nauczycielem-wychowawc, dzienni- Jacek Holówka karzem-intelektualist, dramatopisarzem-filozofem. To, co bylo u Heideggera ontologiczne, u Sartre'a staje si spoleczne. Sartre'a nie interesuje to, w jaki sposób uda nam si wyrwa z sieci deterministycznych powiza, ani to, jakie mamy szanse skutecznego oddzialania na innych. Tego nie warto w ogóle rozwaa powiedzialby poniewa tak czy inaczej musimy si stara. W przeciwnym razie staniemy si tchórzem lub kanali. Tchórz to czlowiek, który mówi, e nie jest w stanie osign tego, na czym mu zaley, bo brak mu sil i rodków. A przecie wszyscy ostatecznie mamy te same sily i rodki. Wiele zaley od zapalu, pewnoci siebie, oczytania, jasnoci argumentacji i poczucia bliskoci z innymi. Kanalia to czlowiek wykorzystujce swe rodki i talenty nie dla wspólnej pomylnoci, ale tylko dla siebie osobicie lub dla wskiej grupy. Tchórz i kanalia rezygnuj z prawdziwie ludzkiego ycia, poniewa wol przygodno ludzkiego losu wykorzysta oportunistycznie dla spokoju lub korzyci. Chc by filistrami, dla których liczy si tylko ich wlasny los. W stabilnych czasach potrafi ten cel skutecznie osign. Jednak w czasach próby podczas wojny, plagi, kryzysu musz si oprze na innych, a wtedy ich filisterstwo zdradza ich i kompromituje. Chc korzysta z tego, co im zapewnia wspólnota, ale nie chc ponosi kosztów wspólnego ycia. S tchórzami i kanaliami. Sartre czerpal jaki rodzaj intelektualnej satysfakcji z faktu, e wolno moe si ujawnia tylko jako przezwycienie ogranicze. Mamy si wyrwa z przygodnoci ycia. Mamy sami zdecydowa, w jakim stopniu dostosujemy si do innych, a w jakim oni do nas. Mamy sami postanowi, co wybierzemy jako program wspólnego ycia dla wybranej spolecznoci. Bez przygodnych ogranicze, które nam wi rce, takie decyzje bylyby bez znaczenia i bez treci. Gdybymy yli samotnie i mieli przed sob perspektyw ycia nieskoczonego, albo gdybymy mieli nieograniczon wladz, nasza wolno bylaby tylko pelnym niezdeterminowaniem. Nie wyraalaby si w wyborach, których akceptacja wymaga odrzucenia innych moliwoci. Realny sens ludzkiego ycia ujawnia si wic w przezwycianiu trudnoci i w niezdeterminowanym wyborze. Wybieramy jaki los kosztem innego losu, powicamy ograniczone rodki i czas tylko wybranym celom. Inne zadania, czasem nie mniej godne zabiegów, zostaj przez nas bezpowrotnie zaprzepaszczone. Jestemy wic stale naraeni na bldy. Nikt nie moe za nas dokona egzystencjalnych postanowie, cho i my sami nie mamy si na czym oprze, gdy decydujemy jako si zaangaowa. Nasz dylemat jest absurdalny; mimo tego musi by rozwizany. A mier jest tylko kracowym nasileniem ogranicze i absurdów. W pewnym sensie przez caly czas ujawnia si w naszym yciu, bo nieustannie naraeni jestemy na zredukowanie naszego bytu-dla-siebie do bytu-w-sobie, i z dzialacza moemy sta si filistrem, z przywódcy i inspiratora kanali i tchórzem. Gdy dobrowolnie zamykamy si w wskiej sferze pry- mier w filozofii i w operze watnych interesów i nie podejmujemy szerszych dziala na rzecz wspólnoty, rezygnujemy z moliwoci dzialania w trybie ,,my", z ustpstw i yczliwoci dla innych, z wzajemnej pomocy i budujcych dyskusji. Przemieniamy si w maszyn dzialajc wedle zadanego algorytmu, czyli byt-w-sobie. Przestajemy by zdolni do kolektywnego planowania, wspóldzialania, wplywania na innych. Kracem tej latwizny yciowej jest parali woli i pasywno spoleczna, a wreszcie mier przerywajca pasmo niepewnych decyzji i przygodnych czynów. To prawda, e prdzej czy póniej czeka nas unicestwienie. Ale moemy przetrwa przynajmniej zastpczo w pamici i wspomnieniach potomnych, jako budzca szacunek posta, która rozsdnie co robila dla innych. Przeywamy jako bierny byt-dla-innych. Jest to te wyjcie lekko nacechowane absurdem, ale na lepszy los czlowiek nigdy nie moe liczy (por. Schumacher: 103). Projekt Sartre'a jest artystycznie fascynujcy, ale by moe jest bardziej utopijny i niepraktyczny ni projekt Heideggera. Ludzkie spolecznoci nie gromadz si wokól wizjonerów poszukujcych nowych ródel dobrobytu, równoci, wzajemnego zrozumienia i powszechnej yczliwoci. S zazdrosne, zawzite, ksobne, podejrzliwe i bezduszne. Ta negatywna opinia bywa stale podwaana przez egalitarystów, socjalistów, altruistów i utopistów. S to ludzie dobrej woli, wic zamiast si z nimi spiera, lepiej im da pod rozwag intryg innej opery Wagnera: Rienzitrybunludowy. Cola Rienzi jest idealist i pragnie zjednoczenia Wloch. Ma wybitny talent oratorski i szybko zdobywa zwolenników. Projektowane przez niego zjednoczenie godzi jednak w interesy rzymskich patrycjuszy, którzy postanawiaj porwa mu siostr, by si uspokoil i zastanowil. Na szczcie przed domem Rienziego znalazl si Adriano, adorujcy Iren, i dochodzi do ulicznej bitwy. Patrycjusze s pokonani, tlum wygrywa i oburzony bezprawiem magnackich rodów ofiarowuje Rienziemu koron. Rienzi woli jednak organiczn wspólnot, równo, otwart dyskusj i dzialanie w trybie ,,my", a nie ,,ja". Odmawia, i odkrela grub kresk winy magnackie. Zawiera powszechne przymierze i wyprawia gromadn uczt. Podczas uczty Orsini i Colonnowie próbuj go zasztyletowa. Gdy im si to nie udaje, tlum traci cierpliwo i chce ich zlinczowa. Rienzi na to nie pozwala w imi prawa. Wtedy lud traci cierpliwo. Nie chce prawa, procedur, wspanialomylnoci i braterstwa. Chce mie spokój i zjednoczone Wlochy. Rozpuszcza poglosk, e Rienzi jest manipulowany przez Colonnów i im sprzyja, poniewa Adriano naley do ich rodu. Co wicej, ci, którzy niedawno oferowali mu koron, teraz przebkuj, e cesarz z pewnoci nie bylby zadowolony z wyboru na wladc trybuna ludowego. Wszyscy go opuszczaj oprócz córki i Adriana, który nie opuci narzeczonej w nieszczciu. Teraz patrycjusze id rka w rk z ludem na zamek, w którym schronila si trójka bohaterów, podkladaj ogie i pal ich ywcem. Ta mier jest bez wtpienia absurdalna; tu Sartre ma racj, absurd osacza nas ze wszyst- Jacek Holówka kich stron. Z drugiej strony nie mona pewnie zaprzeczy, e to lud, z którym Rienzi chcial si brata i któremu Sartre tak ufa, skazuje go na absurdalny koniec. Lud, a nie jakie operowe fatum. Nagel Trzecia interesujca koncepcja mierci zarysowana zostala w eseju Death Thomasa Nagla. Autor opisuje mczyzn, który ulegl wypadkowi. Poszkodowany utracil wysze funkcje mózgowe, i teraz myli i czuje jak kilkuletnie dziecko. Wypadku nie pamita, ale jest szczliwy. Bawi si zabawkami i nic go nie trapi. Czy w ogóle stala mu si jaka krzywda? Wczeniej pan N tak go moemy nazywa za Schumacherem nie byl przecie tak szczliwy, jak jest teraz. Moe wic ten wypadek byl dla niego dobrodziejstwem? To si wydaje niewiarygodne. Ale eby podway silnie narzucajcy si obserwacyjny wniosek, trzeba najpierw uzna, e pan N moe by nieszczliwy, mimo tego, i sam nie czuje swego nieszczcia; a nadto trzeba pokaza, dlaczego nasze przekonanie, e pan N jest nieszczliwy, zasluguje na wiksze zaufanie ni opinia pana N w tej samej sprawie. Nagel odpowiada na te pytania wskazujc, e po pierwsze, nie zawsze jestemy w pelni wiadomi swego stanu, i po drugie, e to, co jest dla nas krzywd, a co dobrodziejstwem, najlepiej widzimy wtedy, gdy jestemy najbardziej zdolni do oceny swojego stanu, a nie w jakiej innej sytuacji. Zatem pan N jest nieszczliwy, bo gdyby pozostal tym, kim byl w okresie pelnej jasnoci umyslowej, to bylby nieszczliwy widzc, kim jest teraz. Joel Feinberg i George Pitcher rozbudowuj to rozwizanie zwracajc uwag na podobiestwo midzy stanem zdziecinniania u pana N a wszelkimi ograniczeniami, które mu si przytrafi po mierci. Jeli na przyklad pan N byl matematykiem i potrafil w dobrych latach rozwizywa trudne równania calkowe, to fakt, e nie umie ich rozwiza póniej, tak samo go charakteryzuje bezporednio po wypadku, jak wtedy, gdy ju nie yje. Zatem straty pana N pojte bezczasowo musz by szacowane raczej na podstawie jego opinii z dobrego okresu, ni na podstawie jego aktualnych preferencji. Jednoczenie obaj autorzy, Feinberg i Pitcher, przyjmuj, e stan szczcia lub nieszczcia musi by odczuwany, a zatem musi by stanem jakiego podmiotu. Jeli wic ma by prawd, e pan N jest nieszczliwy, to musimy znale stan samego pana N, w którym on ubolewa nad swoimi ograniczeniami. Taki stan mógl zaj tylko wtedy, gdy pan N jeszcze zdawal sobie z tego spraw, e byl dobrym matematykiem. To zgadza si ze zdroworozsdkow konstatacj, e wypadek wyrzdzil krzywd panu N, gdy byl w pelni wladz umyslowych, a nie wtedy, gdy jego wladze byly ju ograniczone. mier w filozofii i w operze Takie rozwizanie wymusza jednak przyjcie przyczynowoci retroaktywnej. Jeli obecne szczcie pana N jest powodem przeszlego nieszczcia pana N, to wydaje si, e przyczyny zachodzce aktualnie wywoluj skutki w przeszloci. Pitcher i Feinberg s rozsdni i nie chc si zgodzi na tak konsekwencj. Podkrelaj (Schumacher: 179), e nie proponuj wstecznej przyczynowoci, tylko dopuszczaj przyjcie przyczynowoci bezczasowej. To oczywiste uwaaj e pan N w przeszloci nie odczuwal adnego realnego cierpienia z powodu stanu, w jakim znalazl si po wypadku. Mamy rozpatrzy sytuacj kontrfaktyczn. Pytamy, co by bylo, gdyby pan N mógl wiedzie, co si z nim stanie, i stwierdzamy, e gdyby w przeszloci mógl wiedzie, i na powrót stanie si dzieckiem, to bylby nieszczliwy z tego powodu. Zajcie zdarzenia postmortem jest odpowiedzialne za szkod wyrzdzon antemortem (Feinberg: 168). Czci tej konstrukcji jest przekonanie, skdind niepodwaalne, e ani czlowiek yjcy, ani zmarly nie s w stanie odczu szkody wynikajcej z utraty wladz umyslowych dla yjcego zmiana taka zachodzi zbyt póno, dla zmarlego zbyt wczenie. Kto wic odczuwa strat? Starajc si wzmocni odpowied cytowanych autorów, Roy W. Perret proponuje, by za osob poszkodowan uzna fikcyjny podmiot logiczny ,,pana N jako takiego". Ale czy taki pan N w ogóle istnieje? To jest moim zdaniem zupelnie fantastyczna sugestia. Powstanie zbyt wiele balaganu mylowego, jeli zechcemy dowolny nieistniejcy przedmiot ad hoc nazywa podmiotem logicznym. Pojawia si jeszcze wiksza trudno. Przypomnijmy sobie, po co rozpatrujemy sytuacj pana N. Rozwaamy ten przypadek, by ustali, dlaczego powinnimy w miar monoci nie dopuszcza do podobnych nieszcz, jak wypadek pana N. Odpowied cytowanych autorów brzmi: poniewa ten wypadek czyni pana N nieszczliwym, wprawdzie nie realnie i nie w przeszlym lub aktualnym yciu, ale hipotetycznie i bezczasowo. Taka odpowied da jednak zbyt wiele bd teraz argumentowa. Wyobramy sobie, e jaka rodzina ma pikny i okazaly dom. S z niego dumni, ale nie s w stanie go utrzyma. Wlacicielem jest niemlody ojciec. Z nim mieszka troje jego dzieci z malonkami i dziemi. Wszyscy poza ojcem chc dom sprzeda i kupi cztery mieszkania. Po jednym dla kadego z dzieci, czwarte dla ojca. Dzieci mu obiecuj, e zawsze które z nich bdzie z nim pomieszkiwa. Ojciec nie chce si jednak zgodzi i mówi: ,,Niedlugo umr i wam zostawi ten dom. Pilnujcie si jednak, bycie mnie nie skrzywdzili po mierci. Jeli sprzedacie ten dom, to bd nieszczliwy. Wprawdzie nie wtedy, gdy sprzedacie, i nie teraz, gdy cigle ten dom posiadam, ale jako bezczasowo i absolutnie. Czuj si nieszczliwy, kiedykolwiek pomyl o tym, e bylbym nieszczliwy, gdybym doyl momentu, w którym ten dom pójdzie w obce rce". Nie jest pewne, e uznamy obawy ojca za uzasadnione i bdziemy nalega, by dzieci do koca Jacek Holówka wiata gniedzily si w piknych, ale niewygodnych pomieszczeniach. Niektórzy z nas nawet pomyl: mier ma te swoje dobre strony. Tak niekoniecznie bd myle osoby o kamiennym sercu. Wikszo z nas uwaa, e zmarlym jestemy winni szacunek i pami, ale nie bezwzgldne posluszestwo. A bezczasowe nieszczcie chyba po prostu nie istnieje. Powinnimy zatem dba o dobre imi zmarlych i chroni ich np. przed paszkwilanctwem; mamy obowizek spelnia zloone im obietnice, ale nie musimy spelnia wszystkich ich przeszlych ycze. Nie musimy wzdraga si na myl, e byliby nieszczliwi widzc, jak yjemy, i ich dezaprobata nie obliguje nas do tego, bymy zmienili swe ycie odpowiednio do ich upodoba. Rzekomo bezczasowe przyczyny nie mog dziala przez caly czas. Powinnimy zatem szuka innego rozwizania paradoksu postawionego przez Nagla. Rysuje si nastpujce wyjcie. Trzeba odróni bieg ludzkiego ycia od jego sensu. Na sens naszego ycia skladaj si nie tylko fakty, które zaszly midzy naszym urodzeniem i mierci, ale take pewne fakty wczeniejsze i póniejsze, a nawet okolicznoci z pozoru luno z naszym yciem zwizane, takie jak techniczne wynalazki, precedensowe wyroki sdowe czy przesunicie politycznych granic. Sens ycia ujawnia si, gdy staramy si opisa bieg naszego ycia jako pewn przypowie lub narracj, streszczenie osobistych wysilków przeplecione ze zdarzeniami losowymi. Takie ycie jest szczliwe, jeli stanowi spójn calo i koczy si happy-endem. Jest tragiczne, jeli dominuj w nim porwane wtki i calo nie koczy si adnym godnym zapamitania wnioskiem. Natomiast nie ma wikszego znaczenia, czy ycie sklada si na powie, czy na nowel. Gdy tak patrzymy na los pana N, to musimy przyzna, e uklada si on w bardzo trudne do zaakceptowania opowiadanie. Przypomina los wystrychnitych na dudka panien z Cosifantutte Mozarta. Perfidni i okrutni narzeczeni tych panien, namówieni przez gorszego jeszcze od nich fanfarona, postanawiaj wystawi wierno wietnych dziewczyn na prób. Udaj, e wyjedaj do San Domingo, a naprawd przebieraj si za albaskich ksit i umizguj na krzy do swych wybranek. Biedne dziewczyny nie poznaj si na oszustwie i przez pól opery broni si przed zalotami z olniersk determinacj. Filuci uciekaj si wreszcie do kracowo haniebnego fortelu. Udaj umierajcych i prosz o szklank wody, poglaskanie po wlosach, skromny pocalunek. Dziewczyny si wahaj, ale czego nie zrobi delikatne serce przy lou umierajcego. Cho nie znaj Feinberga i Pitchera, obie biedaczki dochodz do wniosku, e gdy ju ich chlopcy bd pomarli, to w bezczasowych zawiatach lepiej si poczuj, jeli bd wiedzieli, e ich narzeczone oslodzily obcym ksitom chwil zgonu. Przysuwaj wic usta do konajcych glów trzymanych na kolanach... i wtedy wybucha wrzawa i histeria. Niewierna Fiordiligi, wiarolomna Dorabella! Nie bdzie lubu. Sluca przebrana za notariusza wypychana jest mier w filozofii i w operze za scen. Ogólne wzburzenie lagodzi dopiero zapewnienie intryganta, który zaaranowal cal maskarad, e wszystkie kobiety s takie. Nie daloby si patrze na te fanaberie bez zgrzytania zbami, gdyby w intryg nie byl wpleciony przepikny tercet o lagodnym wietrze, który kieruje losem wiernych podróników. Wniosek Wrómy do mierci. Nie jest ona czci ludzkiego ycia. Nie warto z niej robi ródla sensu dla egzystencji Dasein. Nie warto celebrowa jej absurdalnoci, by przez kontrast dopatrze si jakiej glbi w próbach emocjonalnego powizania ludzi midzy sob. Nie dostarcza te ostatecznego punktu widzenia dla oceny czyjego ycia. mier nie jest czci ycia, tylko jest czci sensu ycia. Czasem stanowi puent naszej empirycznej egzystencji, czasem stanowi melodramatyczny dodatek, czasem zamyka si w chlodnej i powcigliwej ceremonii. Stanowi znaczcy i zaslugujcy na refleksj epilog, który w pewien sposób staje si lapidarnym komentarzem do wszystkiego, co zdarzylo si wczeniej. Wspomina o tym Seneka i moe nawet sugeruje esej Davidsona ANiceDerangementofEpitaphs, czyli ,,O ladnym popltaniu napisów nagrobnych". Dobra sentencja nagrobna jest streszczeniem ludzkiego losu. Podobn funkcj moe mie scena mierci. Trudno bez wzruszenia czyta np., jak dzielnie David Hume rozstawal si z yciem, cierpic prawdopodobnie na raka jelit. Jednoczenie musimy przyzna racj Heideggerowi, e ze mierci koczy si wszystko, co mialo charakter intencjonalny w yciu zmarlego, poniewa koczy si jego istnienie widziane ontologicznie. Sartre ma z kolei racj twierdzc, e zmarly traci bodaj na zawsze szans tworzenia wspólnoty z innymi. Jeli wczeniej znalazl sposób, by istnie dla siebie i innych, to dobrze. Jeli byl tylko bytem-w-sobie, to ten status zachowa na zawsze. Take Nagel ma racj, e od chwili czyjej mierci moemy tylko wyobraa sobie, co by zmarly mylal, gdyby byl z nami, i ta forma obcowania z nim ma subtelny urok, jeli pozostajemy wraliwi na lekko idealizowane uwagi zmarlego przyjaciela. Jednak sens ycia nie daje si jednoznacznie opisa i pod tym wzgldem podobny jest do opery. Musi zawiera jak niebanaln intryg i mie wlasn melodi. Tak czy inaczej, mier nie powinna by odbierana glównie jako osobista tragedia. To j trywializuje i splyca. Relatywizacja do bólu alobników pomniejsza niepowtarzalno i donioslo przey zmarlego. Latwiej dostrzeemy w mierci wznioslo której jej czsto nie brakuje jeli zrozumiemy, e wnosi ona ostatni element do sensu czyjego ycia. Nie przedlua go, ale nadaje mu wyraniejszy wydwik. W tej roli moe by wszystkim i niczym. Jacek Holówka Moe oglasza, e czyje ycie bylo powiceniem, rezygnacj, katastrof, a jego kres wybawieniem lub wyrównaniem rachunków. Moe skazywa zmarlego na ciche odejcie w zapomnienie lub powtórzy w jego losie los wielu przeszlych pokole. Taka mier te zasluguje na szacunek naleny kadej skromnoci. A jak to wyglda na scenie? W Aidzie Verdiego Radames zostaje skazany na mier za zdrad ojczyzny. Troch slusznie, a troch nieslusznie, bo niechcco co wypaplal, gdy byl podsluchiwany. Z rozkazu faraona wojsko zamurowuje go ywcem w grobowcu. Gdy ostatnia cegla zostaje wloona, Radames odkrywa, e razem z nim jest jeszcze w grobowcu kto inny. To Aida. Postanowila towarzyszy mu do koca. Czy jest to godne ubolewania powicenie? W adnym razie. Radames szczerze j kochal i byl gotów powici dla niej wszystko z wyjtkiem Egiptu. Aida to rozumie, i wybacza mu, e prawie si oenil z córka faraona. Tym si róni od Brunhildy, e jest pewna, i nie bylby to lub z miloci, i to jej wystarcza. Zostaje z Radamesem na zawsze, co w tym przypadku oznacza ,,na troch". Ale moe to lepsze ni niejeden lub. W poegnalnym duecie kochankowie ubolewaj nie nad sob, tylko nad nami, mieszkacami ,,doliny placzu". Jest nierozsdnie dopatrywa si w tym operowej szmiry. Dobrowolne powicenie nadaje mierci sens, którego nie naley splyca niepohamowan rozpacz. Nadaje jej te sens nieprzymuszona rezygnacja. Don Giovanni Mozarta jest lotrem, co slyszymy od Leporella zaraz po uwerturze. Moe nawet jest kanali jak by powiedzial Sartre bo to powtarza Donna Elwira w kadym akcie, pokazujc si tylko po to, by nam przypomnie, e lotra te mona kocha bez pamici. Jej piew to balamucenie widzów w najczystszej postaci, ale troch jej wierzymy. Tylko Komandor nie pozwala si otumani i postanawia lotra ukara. Daje mu ostatni szans. Prosi, by Don Giovanni wyrazil skruch. Trzyma jego rami w elaznym ucisku i czeka. Jedno slowo i Don Giovanni bdzie zbawiony oczywicie po odcierpieniu odpowiedniej kary oczyszczajcej. Don Giovanni nie chce jednak nikogo oszukiwa. Nie sta go na popraw i na skruch. Chce zachowa zl reputacj rozpustnika, uwodziciela, awanturnika i hulaki. Trzykrotnie odpowiada ,,nie!". Mona si tym gorszy, ale nie mona tego nie zrozumie. Rezygnacja potwierdza stalo jego skdind niechlubnych uczu, i tym samym budzi szacunek. Don Giovanni nie plami sensu swego ycia chwilowym ustpstwem. Te ladna mier. Katastrof znajdziemy w Lohengrinie Wagnera, wybawienie w Dydonie i Eneaszu Purcella, wyrównanie rachunków w Trubadurze Verdiego. Najtrudniej znale sens w mierci czlowieka, który swym najbliszym byl bezwzgldnie potrzebny, kochal ich i troszczyl si o nich, lecz na koniec wtrcil ich w nieszczcie przedwczesnym zgonem. Nie ma jak mi si zdaje adnej opery, która opisywalaby taki przypadek. Moe sluszne. Jest on zbyt prosty mier w filozofii i w operze i zbyt alosny. Gdy odchodzi kochajcy opiekun, bolejemy nie tyle nad jego mierci, ile nad losem opuszczonej wdowy i osieroconych dzieci. A ycie takiego opiekuna co musimy z stwierdzi z alem wraz ze mierci traci wszelki sens. Pozostaje tylko plaka nad jego trumn, co w obrazie zmarlego i w losie potomnych niewiele zmienia. Powinnimy si zatem przychyli do stoickiego wniosku, e mier nie jest najgorszym z nieszcz, poniewa prawie zawsze ma jaki sens. Gorzej jest poplta swoje ycie, odebra mu wszelki wydwik i zmarnowa pustymi marzeniami, jak to robi Donna Elwira. Trudno nie bole nad jej losem, ale dobrze si stalo, e Mozart nie umiercil jej na naszych oczach, bo chyba nie wiedzielibymy, jak j oplakiwa. Jej ycie nie daje si dobrze streci. Opera nie odrónia rzecz jasna rozwanych i banalnych koncepcji mierci. Nie argumentuje w tej sprawie i nie bada krytycznie swych implikacji filozoficznych. Sluy ilustracjami zarówno naiwnym koncepcjom mierci upersonifikowanej, jak i koncepcjom dopatrujcym si w mierci epizodycznego tla dla uwypuklenia sensu ycia. Pikniej ni jakiekolwiek argumenty uzasadnia tez, e ycie powinno by ciekawe, niepasoytnicze i produktywne. To wlanie mówili Heidegger, Sartre i Nagel. Ciekawe ycie spelnia nadzieje Dasein i wydobywa byt-dla-siebie z oparów absurdu. Daje te satysfakcj kadej jednostce, która w okresie najjaniejszego stanu swego umyslu ocenia, co jej ycie moe by warte. Pasoytnictwo natomiast kompromituje kadego, tak ontologiczny podmiot, jak dzialacza spolecznego i jednostk, która raz janiej, a kiedy indziej bardziej mtnie, ocenia sam siebie. Wreszcie produktywno, czyli pozostawienie po sobie dobrej pamici lub czego poytecznego, wydaje si ukoronowaniem wszelkich yciowych stara, i z tym te wydaj si zgadza wszyscy trzej omawiani filozofowie. Zadziwiajce i nieco peszce jest tylko to, e taka ocena nie ma cislych kryteriów. Std wzila si ta do mglista propozycja, któr postawilem na wstpie (6), e ycie powinno mie charakter jednoczenie estetyczny, symboliczny i cywilizacyjny. Estetyczne jest przede wszystkim ze wzgldu na to, e moe sklada si z ciekawych epizodów. Nabiera symbolicznego charakteru, gdy jest yciem samodzielnym, niezalenym i nieobciajcym innych co jest tylko symbolicznym gestem, poniewa nikt w takiej lub innej fazie swego ycia nie moe unikn tego, by by ciarem dla innych. A cywilizacyjnie ycie jednostki powinno by produktywne, by wiat otaczajcy kolejne pokolenia nie byl tak surowy, prymitywny i dziki, jak wiat, który zastalimy. Wieczorem, po wizycie w operze, widzi si do wyranie, e tak to jest. Jacek Holówka Literatura Alvarez Al (2002), The Savage God: A Study of Suicide, London: Bloomsbury. Feinberg Joel (1984), HarmtoOthers, Oxford: OUP. Hughes Derek (2007), Culture and Sacrifice: Ritual Death in Literature and Opera, Cambridge: CUP. Kamiski Piotr (2008), Tysicijednaopera, Warszawa: PWM. Kaski Józef (1978), Przewodnikoperowy, Warszawa: PWM. Nagel Thomas (1979), MortalQuestions, Cambridge: CIP. Perrett Roy W. (1987), Death and Immortality, Dordrecht: Martinus Nijhoff Publ. Pitcher George (1984), TheMisfortuneoftheDead, "American Philosophical Quarterly" 21 (April), s. 183188. Schumacher Bernard N. (2005), Death and Mortality in Contemporary Philosophy, Cambridge: CUP. Streszczenie Artykul sugeruje, e mier nie ma sensu, ale nadaje sens yciu. mier czyni nas wiadomymi tego, e podjte przez nas dzialania mog by przerwane przez nagly wypadek, naturalne nieszczcie, utrat sil yciowych. Ta sytuacja przypomina wyzwanie stojce przed reyserem operowym, który w kadej chwili musi si liczy z nerwowym zalamaniem aktora lub techniczn awari na scenie. By unikn klapy, reyser musi zadba o to, by w kadej chwili wydarzalo si co przykuwajcego uwag, nie zapominajc jednak, e moe mu si uda pokaza przedstawienie do koca i wywrze pelne wraenie na widzach. Tylko w kontekcie tych przeplatajcych si perspektyw widzenia dziela w krótkich odcinkach i w pelnej rozcigloci mona pokaza rezygnacj jako co szlachetnego, powicenie jako niezwykl decyzj i wytrwalo jako niewylatujcy z pamici akt woli.
Przeglad Filozoficzny - Nowa Seria – de Gruyter
Published: Jun 1, 2012
You can share this free article with as many people as you like with the url below! We hope you enjoy this feature!
Read and print from thousands of top scholarly journals.
Already have an account? Log in
Bookmark this article. You can see your Bookmarks on your DeepDyve Library.
To save an article, log in first, or sign up for a DeepDyve account if you don’t already have one.
Copy and paste the desired citation format or use the link below to download a file formatted for EndNote
Access the full text.
Sign up today, get DeepDyve free for 14 days.
All DeepDyve websites use cookies to improve your online experience. They were placed on your computer when you launched this website. You can change your cookie settings through your browser.