Get 20M+ Full-Text Papers For Less Than $1.50/day. Start a 14-Day Trial for You or Your Team.

Learn More →

Filozoficzne złudzenia kognitywistyki. Rorty i Brandom o założeniach i roszczeniach nowej dyscypliny

Filozoficzne złudzenia kognitywistyki. Rorty i Brandom o założeniach i roszczeniach nowej dyscypliny Przegld Filozoficzny ­ Nowa Seria R. 22: 2013, Nr 2 (86), ISSN 1230­1493 DOI: 10.2478/pfns-2013-0049 Czym jest kognitywistyka? Ta d e u s z S z u b k a . Rorty i Brandom o zaloeniach i roszczeniach nowej dyscypliny Slowa kluczowe: kognitywistyka, umysl, R. Rorty, R.B. Brandom, kartezjanizm, eksternalizm, beznonikowe teorie treci Dynamiczny rozwój nauk kognitywnych, okrelanych w literaturze polskiej mianem kognitywistyki, oywil nadzieje naukowego zrozumienia i wyjanienia umyslu dziki próbom zbudowania pelnej teorii mózgu i jego wytworów. Trudno by kwestionowa potrzeb tego rodzaju bada. Jednake warto te przyjrze si krytycznie, poprzez przeledzenie odpowiednich wywodów Richarda Rorty'ego i Roberta B. Brandoma, wtpliwym zaloeniom filozoficznym i wygórowanym roszczeniom tej nowej dyscypliny. Okazuje si wówczas, e kognitywistyka ­ wbrew deklaracjom skladanym przez jej przedstawicieli ­ nie wyzwolila si z dziedzictwa kartezjaskiego, lecz dokonala jedynie jego naturalistycznej reinterpretacji. Chocia w pewnym sensie umysl jest mózgiem, to w innym sensie nie ma podstaw do takiego utosamienia. By moe za spraw braku odpowiedniej komunikacji z filozofami, kognitywici notorycznie mieszaj ze sob róne sensy kategorii kluczowych dla zrozumienia naszego ycia umyslowego. Rorty o spoleczno-kulturowej naturze umyslu i jzyka Dla Richarda Rorty'ego metodologiczn sil napdow rozwoju nauk kognitywnych i ich wygórowanych roszcze poznawczych jest neopozytywistyczna idea jednoci nauki, propagowana w swoim czasie przez Rudolfa Carnapa. Wedlug Carnapa, podstaw tej jednoci mial by uniwersalny jzyk fizykali- styczny, zdolny do wyraenia wszystkich tez nauki. Okazalo si jednak, e nie da si w nim sformulowa teorii psychologicznych bez ich radykalnej modyfikacji w duchu behawiorystycznym, która ostatecznie zakoczyla si spektakularnym fiaskiem. Od polowy XX wieku zaczl zyskiwa na znaczeniu pogld, który dzisiaj ma status rzadko kwestionowanej ortodoksji, a mianowicie, e rozwój informatyki i komputerów dostarczyl nam narzdzi i modeli do naukowego opisu i wyjanienia stanów psychicznych. Dokonal si rzekomo przelom intelektualny, ,,który pozwolil nam wnikn w funkcjonowanie umyslu w sposób wczeniej nieosigalny" (Rorty 2004: 219). Dzisiejsza kognitywistyka i wszechobecno jej modeli wyjaniania umyslu jest teoretycznym owocem tego przelomu. Z tym obrazem dalekosinego przelomu intelektualnego nie zgadza si garstka mylicieli, którzy nie tylko nie maj obsesji na punkcie unifikacji wszystkich dyscyplin naukowych i uwaaj, e rónorodno jest co najmniej tak samo wartociowa jak jedno, lecz take twierdz, e zasadniczym nieporozumieniem jest model rozumienia umyslu i jego wytworów (w tym jzyka) zakladany przez kognitywistyk. Mówic najogólniej, nie zgadzaj si oni na to, aby ,,umysl i jzyk traktowa jako rzeczy, które mona poj przez rozloenie ich na czci i ustalenie, jak te czci s ze sob oraz z cechami rodowiska sprzone" (Rorty 2004: 220). Zamiast tego atomistycznego, dekompozycyjnego modelu proponuj ujcie umyslu i jzyka jako swoistych umiejtnoci spolecznych. Za glównych przedstawicieli takiego stanowiska Rorty uwaa Ludwiga Wittgensteina, Donalda Davidsona i Roberta B. Brandoma. Chocia Rorty nazywa entuzjastów rewolucji kognitywistycznej ,,carnapistami", to nie zalicza do nich wylcznie zwolenników jednoci nauki pojmowanej na sposób fizykalistyczny, tak jak to proponowal Carnap. Za jednego z entuzjastów kognitywistyki uwaa bowiem Noama Chomsky'ego, akcentujcego, e umysl i jzyk naley bada w duchu szeroko pojmowanych nauk przyrodniczych, jako caloci, których zachowanie zaley od elementów skladowych, struktury i mechanizmów generatywnych. Zdaniem Chomsky'ego, ci, którzy podchodz do tych spraw w tradycji wittgensteinowskiej, rezygnuj z tego szeroko pojtego ducha naukowoci i staraj si desperacko powstrzyma narastajc fal bada empirycznych, prowadzcych do fascynujcych i skutecznych teorii. Tego rodzaju oskarenia nie pozostaj bez odpowiedzi ze strony obozu przeciwnego. Jak pisze Rorty: Z perspektywy wittgensteinowskiej podejcie obrane przez Chomsky'ego i jego kolegów kognitywistów przypomina postpowanie czlowieka, który szuka zgubionych kluczy pod slupem latarni nie dlatego, e gdzie w pobliu mu wypadly, lecz dlatego, e lepiej tam wida. To, co Chomsky nazywa ,,punktem widzenia nauk przyrodniczych" jest po prostu nawykiem poszukiwania mikromechanizmów kryjcych si za makroskopowym zachowa- niem. Twierdzenie, e przyjcie tego punktu widzenia bdzie zawsze oplacalne, jawi si wittgensteinistom jako carnapowski dogmatyzm (Rorty 2004: 222). Mamy tu zatem do czynienia z konfliktem dwóch podej do badania natury umyslu i jzyka oraz wic si z tym ocen perspektyw rozwojowych nauk kognitywnych. Wedlug zwolenników tych nauk, po raz pierwszy w dziejach stoimy przed szans zbudowania w pelni naukowej teorii umyslu i jego wytworów, a wedlug tych, którzy spogldaj na kognitywistyk sceptycznie, jest to jeszcze jedna próba uczynienia z filozofii nauki na wzór nauk przyrodniczych, która zakoczy si fiaskiem, podobnie jak wszelkie inne tego rodzaju usilowania. Polega ona bowiem na propagowaniu teorii luno powizanych z empiri i praktyk, które postuluj istnienie mechanizmów tam, gdzie trudno si ich dopatrze. Ten ogólny konflikt postaw w stosunku do kognitywistyki czsto przybiera bardziej konkretne formy w odniesieniu do poszczególnych zagadnie i zaloe. Jej przedstawiciele zwracaj uwag, e bez podejcia typowego dla nauk kognitywnych nie bdziemy nigdy w stanie wyjani takich fenomenów jak skladalno czy kompozycyjno jzyka oraz zdolno tworzenia i rozumienia nowych zda. Nie pozostaje nam nic innego, jak po prostu zaloy, e jzyk ma okrelon struktur, a znaczenia wyrae zloonych s funkcj znacze wyrae prostych. Zwolennicy postawy wittgensteinowskiej, sceptycznie nastawieni do kognitywistyki, odpowiadaj zwykle, e bynajmniej nie musimy tak postpowa i wikla si w takie ujcie jzyka i jego fenomenów. Nie widz oni powodu do postulowania relacji midzy mentalnymi lub jzykowymi atomami, zwanymi ,,znaczeniami", ,,pojciami" lub ,,reprezentacjami", w celu wyjanienia spolecznych umiejtnoci organizmów uczcych si jzyka. Sdzenie, e istnieje cecha zwana ,,tosamoci znaczenia", któr mona wykry w strumieniu konwersacji, to obstawanie przy przedquine'owskim rozrónieniu na jzyk i fakty, które nie ma adnego innego celu poza dawaniem pracy kognitywistom (Rorty 2004: 224). Krótko mówic, ujcie jzyka jako cigu powizanych ze sob wyrae o okrelonych znaczeniach, które mona na róne sposoby ze sob wiza, nie jest jego neutralnym opisem, lecz teoretycznym ujciem, w którym implicite tkwi ju idea mechanizmów generatywnych. Temu ujciu mona przeciwstawi koncepcj jzyka jako umiejtnoci wypracowanej przez istoty ludzkie i inne organizmy, podobnej do umiejtnoci poruszania si i jazdy na rowerze. Wbrew temu, co si niekiedy twierdzi, nic nas nie zmusza równie do przyjcia, e wyraenia jzyka i odpowiadajce im stany umyslowe maj w pelni zdeterminowan tre o jasnych kryteriach identycznoci. Jak wiadomo, ów brak zdeterminowania i kryteriów identycznoci sklonil Willarda Van Orman Quine'a do zakwestionowania istnienia znacze jzykowych i treci mentalnych. Takie radykalne stanowisko jest trudne do utrzymania i stanowi przejaw zbyt daleko posunitego scjentyzmu. Fakt, e zachowanie i dostpne wiadectwa empiryczne pozwalaj na przypisywanie naszym wypowiedziom i stanom umyslowym rónych, wzajemnie niezgodnych treci, nie powinien by w jaki szczególny sposób niepokojcy, podobnie jak to, e na rozmaite sposoby moemy opisywa zwarto tego czy innego fragmentu czasoprzestrzeni lub za pomoc rónych funkcji interpretowa korelacje zachodzce midzy tym, co si dzieje w korze mózgowej organizmu, a jego otoczeniem. Taki stan rzeczy moe jednak wywolywa niepokój u kognitywistów, którzy chcieliby w miar jednoznacznie i cile powiza stany mózgu z treciami mentalnymi i znaczeniami wyglaszanych przez podmiot wypowiedzi. W perspektywie niezdeterminowania treci i znacze moliwo takiego powizania staje si iluzj. Nie oznacza to bynajmniej, jak podkrela Rorty, e obóz wittgensteinistów, sceptycznie nastawiony do kognitywistyki, chce kwestionowa uzalenienie umyslu i jego wytworów od mózgu. Wrcz przeciwnie. Pod tym wzgldem s oni tak samo dobrymi fizykalistami, jak entuzjaci kognitywistyki, czyli carnapici. Sklaniaj si w takim samym stopniu do pogldu, e nie mona zmieni czyjego stanu psychicznego nie zmieniajc ­ gdzie i w jaki sposób ­ stanu mózgowego tego kogo. Wtpi jednak w to, e istnieje owocny poziom bada midzy psychologi potoczn a neurologi (Rorty 2004: 228­229). A wlanie na tym porednim poziomie sytuuj si badania i teorie kognitywistyczne. Owe rzekome badania zmagaj si równie z trudnoci lokalizacji umyslu. Z jednej strony mamy silne przekonanie, e ycie mentalne toczy si w naszym wntrzu, co przy zaloeniu, e jest ono cile zwizane z aktywnoci mózgu, sprowadza si do tezy, i jego miejscem jest nasza czaszka. Z drugiej za strony intencjonalno wikszoci, jeli nie wszystkich stanów mentalnych wyprowadza nas poza ich obrb, do przedmiotów, których owe stany dotycz. Umysl wydaje si zatem obejmowa wszystko to, o czym s skladajce si na przeycia i myli, a take wszystko to, co przez umysl zostalo wytworzone, czyli cal sfer ycia spolecznego i kultur. Rorty proponuje upora si z t zagadk lokalizacji umyslu poprzez odrónienie dwóch desygnatów tego terminu. Jednym jest struktura (hard-wiring) antropoidalnego mózgu, a drugim zbiór umiejtnoci spolecznych, nazywany ,,kultur". ,,Umysl" w solipsystycznym, kartezjaskim sensie czego, co znajduje si we wntrzu glowy, jest w istocie mózgiem ­ tak jak to podkrelaj kognitywici. ,,Umysl" w sensie ducha obiektywnego, w sensie, w którym bytami mentalnymi s ksiki i obrazy, nie jest rzecz jasna mózgiem. Jest to wiat spoleczny, w którym znajdujemy kalendarze i szachownice (Rorty 2004: 230). To odrónienie pozwala na oczywist odpowied, w jakim sensie kognitywistyka, sprzona z neuronaukami, jest w stanie zbada umysl, a w jakim do tego si niezbyt nadaje. Moe niewtpliwie roci sobie pretensje do bycia teori umyslu wewntrz glowy, czyli internalnego, a nie teori umyslu jako ducha obiektywnego i kultury. Jednake ta pierwsza teoria bdzie miala wówczas charakter bardzo ograniczony i nie bdzie nawet w stanie wytlumaczy wielorakich sposobów powizania umyslu ze wiatem. Co wicej, zwizek midzy umyslem internalnym, który mona w zasadzie utosami z mózgiem, a umyslem jako duchem obiektywnym i kultur jest bardzo zloony i nie mona go sprowadzi do jakiego rodzaju jednoznacznego determinowania. Mona go porówna do relacji, jaka zachodzi midzy oprzyrzdowaniem (hardware) komputera a jego oprogramowaniem (software). To pierwsze nie wyznacza tego drugiego, a jedynie umoliwia jego stosowanie, wykorzystanie i rozwój. Podobnie jest z relacj midzy umyslem jako mózgiem a umyslem jako kultur. Nie tylko nie ma tu jakiego koniecznego determinowania, lecz relacje te dalekie s od zwizków mikro-makro znanych z nauk przyrodniczych i stanowicych sil napdow paradygmatu kognitywistycznego. Zdaniem Rorty'ego, ,,s one przykladem relacji midzy narzdziem a jego rónorodnymi zastosowaniami" (Rorty 2004: 231). Jeli jednak tak jest, to by moe ow rónorodno zastosowa bdzie w stanie wytlumaczy w paradygmacie kognitywistycznym biologia ewolucyjna. Takie stawianie sprawy, i to czsto w tonie kategorycznym, jest powszechne wród kognitywistów. Nie przynosi ono jednak zadowalajcych rezultatów z tego oczywistego powodu, e zastosowanie danego narzdzia, poczwszy od luku i strzaly, a skoczywszy na oprogramowaniu, moe ulega daleko idcym zmianom. Jak z du doz trafnoci zauwaa Rorty: Fakt, e pierwszy przelom w zakresie oprogramowania nastpil w obszarze wyznaczania celów pocisków oraz w zakresie poszukiwania i odzyskiwania informacji, nie mówi nam zbyt wiele o zastosowaniach dzisiejszych komputerów. Fakt, e niektóre wczesne stadia ewolucji mózgu ludzkiego byly podyktowane potrzebami myliwych-zbieraczy, mówi nam równie malo o tym, co mona zrobi za pomoc powstalego wytworu (Rorty 2004: 232). Krótko mówic, perspektywa biologii ewolucyjnej nie nadaje si do wyznaczania calej gamy przyszlych zastosowa umyslu. Co wicej, sklania nas ona ­ czemu holduj równie bezwiednie kognitywici ­ do skupiania si na naszych elementarnych reakcjach ze wiatem, na tym, co lczy nas ze zwierztami, a nie na tym, co jest dla nas specyficzne. W rezultacie przedstawiciele nauk kognitywnych s na ogól zainteresowani ,,tym, co nasze dzieci maj wspólnego z szympansami, a nie tym, co je lczy z Platonem" (Rorty 2004: 233). W swojej krytyce roszcze poznawczych kognitywistyki Rorty nie zamierza kwestionowa, e skladaj si na ni dyscypliny, w których prowadzone s autentyczne badania, a w toczonych sporach uczestnicz osoby o wysokich kompetencjach i duej wiedzy. Klopot z kognitywistyk polega na tym, e do badania umyslu stosuje ona wzorce wypracowane w naukach przyrodniczych i próbuje to czyni na plaszczynie, której nie ma. Jest tak dlatego, gdy, jak pisze Rorty: midzy neuronami a praktykami spolecznymi nie ma nic poredniego, co kognitywistyka mialaby bada. W celu zbadania, co wyrónia istoty ludzkie i czyni je tak bardzo odmiennymi od szympansów, trzeba bada te praktyki, czyli bada kultur. Nie mamy i nie potrzebujemy adnego pomostu lczcego neurony z praktykami, tak samo jak nie potrzebujemy go midzy oprzyrzdowaniem a oprogramowaniem. Oprogramowanie jest po prostu sposobem wykorzystania oprzyrzdowania, a kultura jest po prostu sposobem uczynienia uytku z naszego wyposaenia fizjologicznego. Zrozumie dzialanie oprzyrzdowania to jedno, a zrozumie jego zastosowania to co zupelnie innego (Rorty 2005/2007: 179; por. przeklad polski: 270). W odpowiedzi zwolennicy kognitywistyki zapewne odwolaliby si do idealów jednoci wiedzy naukowej i potrzeby powizania tych bada, któr oni sami staraj si zaspokoi. Dalekie echo tej potrzeby mona znale chociaby w znanym okreleniu filozofii przez Wilfrida Sellarsa, jako usilowania zrozumienia tego, jak rzeczy w najszerszym tego slowa znaczeniu lcz si ze sob w najszerszym tego slowa znaczeniu. Rorty, który do koncepcji Sellarsa sam wielokrotnie nawizywal i sklonny byl nawet w swoim czasie zgodzi si na to okrelenie filozofii, replikuje tym razem, e w filozofii nie chodzi o ustalenie, w jaki sposób rzeczy wi si ze sob, lecz raczej o pokazanie, w jaki sposób rozmaite praktyki spoleczne mog pokojowo wspólistnie. Brandom o pozostalociach kartezjanizmu i teoriach beznonikowych Dociekania Roberta Brandoma nad filozoficznymi uwarunkowaniami i zaloeniami nauk kognitywnych s w duej mierze rozwiniciem i twórczym uzupelnieniem zazwyczaj skrótowych i szkicowych uwag Rorty'ego. Rozpoczynaj je rozwaania nad trwalym dziedzictwem kartezjanizmu w filozoficznych i naukowych koncepcjach umyslu. Podstawowymi elementami tego dziedzictwa jest pojmowanie stanów mentalnych jako wewntrznych i zarazem poznawczych, czyli jako reprezentacji wiata zewntrznego wobec umyslu. W kartezjanizmie sensu stricto przyjmowano ponadto, e owe stany s przejrzyste dla podmiotu i dane w sposób nieomylny, lecz z czasem zaloenia te zostaly zakwestionowane jako niewiarygodne. Krytyka ta nie wyzwolila nas jednak z kartezjanizmu. Jak pisze Brandom: Ostatni pozostaloci kartezjanizmu jest pogld, e stany ze swej istoty poznawcze, takie jak przekonania, s take ze swej istoty stanami wewntrznymi ­ w tym mianowicie sensie, e ich sukces jako reprezentacji zaley od rzeczy, które nie s owymi stanami, a ich status jako elementów reprezentujcych, jako przynajmniej majcych w zamierzeniu przedstawia moliwe konfiguracje rzeczy zewntrznych, jest niezaleny od wszystkiego z wyjtkiem cech, które s w mocnym sensie wewntrznymi skladnikami samych tych stanów (Brandom 2004: 237). Dopatrywanie si takiej pozostaloci kartezjanizmu we wspólczesnej kognitywistyce wydaje si na pierwszy rzut oka zaskakujce, gdy wewntrzne stany umyslowe s w niej traktowane na ogól jako stany mózgu, które stanowi integralne elementy wiata i s przedmiotem naukowych bada empirycznych. Trudno w takim podejciu doszuka si jakiejkolwiek pozostaloci kartezjanizmu, która mialaby wplyw na teorie kognitywistyczne. Zdaniem Brandoma, taka postawa jest przejawem zbytniego przywizana do tradycyjnych sformulowa stanowiska kartezjaskiego, i lekcewaenia faktu, e kartezjanizm, podobnie jak krytykowany przez Sellarsa mit danych, przybiera bardzo rónorodne formy. W kognitywistyce przyjmuje on posta preferowania teorii, które postuluj istnienie noników takich stanów umyslowych jak przekonania, pragnienia i intencje, którymi moe by jaki jzyk myli, pojmowany albo na wzór jzyka naturalnego (czyli jako prywatny odpowiednik jzyka publicznego), albo jako rodzaj fizjologicznego pisma mózgu (brain writing). Z teoriami tymi spokrewnione s te koncepcje, które chocia od postulowania noników si odegnuj, to jednak obstaj przy tym, e warunki przypisywania ludziom owych stanów, majcych charakter intencjonalny, mona sformulowa w kategoriach nieintencjonalnych, czyli fizycznych, biologicznych, ekologicznych itp. Czy jednak jest co, co takim teoriom i koncepcjom mona sensownie przeciwstawi? Zdaniem Brandoma ­ mona. Zwraca on uwag, e istnieje spora grupa teorii, które przypisuj ludziom stany mentalne i charakteryzuj je bez postulowania istnienia ich noników. Zwolennicy takich teorii podkrelaj czsto, e stany mentalne s w istocie stanami ucielenionych osób ludzkich, które znajduj si w okrelonych zwizkach z otoczeniem przyrodniczym i spolecznym, w którym yj. Jako przyklad mona tu poda interpretatywizm Donalda Davidsona. Wedlug niego, ywienie przez kogo jakiego przekonania lub pragnienie czego polega na tym, e odwolanie si do owego przekonania lub pragnienia stanowi niezbdny element w calociowej interpretacji werbalnego i niewerbalnego zachowania tego kogo. Interpretujc zachowanie danej osoby, stara- my si jej przypisa takie stany mentalne, opisywane w naszej terminologii i jzyku, które uczyni owo zachowanie w pelni zrozumialym. O kim, kto w upalny dzie zmierza w kierunku lodówki ze szklank w rku, mówimy, e chce si ochlodzi, a jedn z towarzyszcych mu myli moemy wyrazi nastpujco: ,,chc si napi czego zimnego". Rzecz jasna, osoba ta nie musi mie dokladnie tej myli, sformulowanej w jzyku polskim, gdy moe to by cudzoziemka, która w ogóle nie zna polskiego. Ma ona ow myl w tym sensie, e zachowuje si w taki sposób, e zasadne jest przypisanie jej tej myli, co nie oznacza, i sama ta myl jest gdzie w mózgu cudzoziemki zakodowana. To przypisywanie myli i przekona porównuje Davidson do okrelania wagi rozmaitych przedmiotów. Przedmiotom przypisujemy w danym systemie odpowiednie liczby. Inne liczby bd skorelowane z przedmiotami, kiedy ich wag bdziemy podawa w kilogramach, a inn, kiedy bdziemy j podawa w funtach. Wane w tym wszystkim jest zachowanie wlaciwych proporcji midzy przedmiotami, bez wzgldu na przyjt skal, i unikanie pokusy lokalizowania owych wartoci liczbowych w samych przedmiotach. Podobnie jest z przypisywaniem przekona. Davidson tak to rozwija: Mylc i mówic o wagach przedmiotów fizycznych nie musimy przyjmowa, e jest co takiego jak wagi, które owe przedmioty maj. Podobnie, mylc i mówic o przekonaniach ludzi nie musimy przyjmowa, e istniej takie byty jak przekonania. Nie musimy te wynajdywa przedmiotów, które moglyby sluy za ,,przedmioty przekona" albo te by czym, co jawi si umyslowi lub znajduje si w mózgu. Takie wynajdywanie nie jest konieczne, poniewa byty, do których si odwolujemy przy okrelaniu stanu umyslu, nie musz odgrywa dla osoby znajdujcej si w tym stanie adnej roli psychologicznej lub epistemologicznej, tak samo jak liczby nie odgrywaj adnej roli fizycznej (Davidson 1989/2001: 60). Ujmujc sedno tego stanowiska jak najkrócej: tak jak w okrelaniu ciaru przedmiotów istotne jest ujcie relacji przedmiotów midzy sob, a nie zludne poszukiwanie lokalizacji ciaru w przedmiocie, tak te w przypisywaniu ludziom przekona i innych stanów mentalnych wane jest okrelenie ich wzajemnych zwizków i relacji ze rodowiskiem, a nie zludne poszukiwanie materialnego nonika w ludzkich mózgach. Chocia Brandom z du doz aprobaty przywoluje interpretatywizm Davidsona, to rozwija wlasn wersj tego rodzaju stanowiska. Odwoluje si w niej w pierwszym rzdzie do idei, które uwaa za pochodzce od Kanta. Jedn z nich jest przewiadczenie, e odrbno ludzi jako istot mylcych od innych organizmów ywych powinno si ujmowa nie w kategoriach ontologicznych, lecz deontologicznych. Oznacza to, e nasze myli, slowa i czyny róni si od przyczynowo wywolanych reakcji innych istot ywych tym, e s czym, za co jestemy odpowiedzialni. Ujmujc to w specyficznej terminologii stosowanej przez Brandoma, s one podejmowanymi przez nas zobowizaniami (commitments). Ta perspektywa powoduje, e podstawowymi jednostkami ludzkich myli i ich jzykowego wyrazu staj si sdy i zdania, gdy tylko za stwierdzone sdy i zdania mona by w pelnym sensie odpowiedzialnym. Drug trafn ide pochodzc od Kanta jest, zdaniem Brandoma, ujmowanie sdzenia i dzialania jako stosowania poj. Pojcia wyznaczaj to, za co jestemy odpowiedzialni, to, do czego si zobowizalimy przez takie a nie inne ich zastosowanie; innymi slowy, s regulami ksztaltujcymi nasze sdy. Rzecz jasna, to od nas zaley, jakie pojcia bdziemy stosowa, lecz konsekwencje wyboru takich a nie innych poj s ju od nas niezalene, gdy s okrelane przez tre wybranych poj. Mamy zatem wolno w zakresie doboru i aplikacji poj, lecz nie w zakresie odpowiedzialnoci i zobowiza, które s nastpstwem tej aktywnoci. Przedstawiajc to w argonie kantowskim, zmodyfikowanym przez Brandoma: tym, co odrónia autentycznie normatywny wymóg od wymogu naturalnego (zwizanie si koncepcjami regul, a nie samymi regulami ­ jako e nasza postawa wobec regul odgrywa istotn rol poredniczc w ich statusie jako czego, co nas wie), jest to, e jestemy zwizani przez co tylko wówczas, gdy sami si tym czym wiemy. Jednake to, co robimy, aby by autentycznie zwizanymi, i co skutkuje rzeczywistymi zobowizaniami i odpowiedzialnoci, to, do czego si zobowizujemy stosujc dane pojcie, nie moe w ten sam sposób zalee od nas. Auto-nomia musi mie dwie strony: musi by prawem dla nas samych (Brandom 2004: 248). Oczywistym warunkiem istnienia tak przedstawionej autonomii jest odpowiednio bogaty zestaw treciowo okrelonych poj, bdcych w stanie wiza i ogranicza nasz wolno. Musz to by te pojcia odpowiednio rozumiane. Wlaciwe, wieloplaszczyznowe rozumienie poj zostalo wypracowane, podkrela Brandom, w ramach filozofii analitycznej. Niestety, nie zostalo ono na ogól przyswojone przez przedstawicieli kognitywistyki. Pojcia traktuj oni zwykle po prostu jako etykiety do oznaczania przedmiotów i ich grupowania, do czego potrzebna jest jedynie umiejtno zrónicowanego reagowania na bodce docierajce do organizmu z otoczenia. W tym elementarnym sensie pojciami operuje na przyklad papuga, która widzc przed sob czerwony przedmiot, skrzeczy: ,,to jest czerwone". Takie skrzeczenie trudno jednak uzna za trafne charakteryzowanie przedmiotu jako czerwonego. Papuga nie opisuje go jako czerwonego, gdy nie zdaje sobie na przyklad sprawy, e skoro jest on czerwony, to jest kolorowy, nie uwiadamia sobie, e bdc caly czerwony, nie moe on by jednoczenie caly zielony itp. Nie operuje wic pojciem czerwieni i innymi pojciami, które slu celom opisowym. Rónica midzy elementarn zdolnoci poslugiwania si pojciami jako etykietami a o wiele bardziej zaawansowan umiejtnoci operowania pojciami jako deskrypcjami ma fundamentalne znaczenie, gdy dopiero te drugie pozwalaj nam na uchwycenie pojciowych relacji inferencyjnych, na zrozumienie, co wynika z zastosowania jakiego pojcia i jaki jest jego zwizek z innymi pojciami. Innymi slowy, dopiero poslugiwanie si pojciami deskryptywnymi pozwala nam by istotami racjonalnymi, to jest takimi, które s w stanie poda racje zastosowania danych poj i wyprowadzi z tego odpowiednie konsekwencje11. W Brandomowskim podejciu do natury tego, co umyslowe, mamy zatem na razie trzy idee typowo kantowskie (albo ostroniej: takie, których istnienia Brandom dopatruje si w tradycji kantowskiej). S to mianowicie: (a) normatywno i prymat treci sdowych, (b) pojciowy charakter treci, oraz (c) rola relacji inferencyjnych we w pelni rozwinitym i racjonalnym uyciu poj. Do tych idei dodaje Brandom jeszcze wtek, który uwaa za typowo heglowski i wittgensteinowski. Sprowadza si on do tezy, e status normatywny naszych stanów mentalnych, czyli to, e stanowi one swoistego rodzaju zobowizania, ma charakter spoleczny. Podstawowy zamysl jest taki, e statusy normatywne, takie jak zobowizania, s wytworami spolecznych postaw praktycznych. Nie bylo zobowiza, autorytetu czy odpowiedzialnoci dopóty, dopóki ludzie nie zaczli w praktyce odpowiednio siebie traktowa i na siebie reagowa, nie zaczli uwaa siebie za podmioty do czego zobowizane, obdarzone autorytetem i odpowiedzialne. To nasza praktyka ustanawia normy pojciowe, a ich uznanie konstytuuje nas jako istoty mylce (sapients). W takim ujciu teza ta ma wyranie tego rodzaju posta, jaka byla rozwaana przez pónego Wittgensteina. W pierwszym rzdzie obdarzone treci s czynnoci, a tylko pochodnie znaki lub dwiki, których wytwarzanie jest wykonywaniem danej czynnoci (Brandom 2004: 249). Przykladem takich spolecznych czynnoci s ruchy wykonywane pionkiem lub inn figur w grze w szachy lub w dowolnej innej grze. Czynnoci tak moe te by stwierdzanie okrelonego zdania, powiedzmy ,,ta moneta jest miedziana". Jeszcze inn czynnoci tego rodzaju bdzie zacignicie poyczki w banku i zloenie podpisu pod stosown umow. Wszystkie te czynnoci bd mialy swe podstawy i konsekwencje w czym, co nie mieci si wylcznie w obrbie umyslu kogo, kto je wykonuje. Gracz w szachy, któremu daleko do 1 O tych rónicach midzy rozmaitymi rodzajami poj pisze Brandom obszernie w rozprawie How Analytic Philosophy Has Failed Cognitive Science (Brandom 2009). Z du doz zasadnoci twierdzi w niej midzy innymi: ,,Nieuwzgldnianie rónic i relacji midzy calkowicie odmiennymi rodzajami poj doprowadzilo, jak sdz, do stalej tendencji systematycznego przeceniania stopnia, w jakim udalo si skonstruowa (w AI) lub rozpozna w rozwoju (czy w rozwoju ludzkich dzieci, czy te innych naczelnych) to, co my jako uytkownicy wysoce skomplikowanych poj robimy, albo te dokona rozkladu tego w myl zasad inynierii odwróconej" (Brandom 2009: 224). doskonaloci, moe nie zdawa sobie w pelni sprawy, jakie bd nastpstwa wykonanego przez niego pionkiem ruchu. Kto, kto zgodnie z prawd stwierdza, e trzymana przez niego w rku moneta jest miedziana, moe nie zna dokladnej temperatury topnienia miedzi i tym samym nie zdawa sobie sprawy, jak bardzo moneta ta jest odporna na dzialanie ciepla. Jednake orzeczenie, e jest to moneta miedziana, zobowizuje tego kogo do uznania wszystkich konsekwencji z tego plyncych, i to nawet tych, które znajduj si poza zasigiem jego wiedzy. Z kolei aby dana sekwencja czynnoci byla zacigniciem poyczki, przypiecztowanym podpisami zloonymi pod umow, musz by spelnione odpowiednie warunki, które znajduj si poza sfer intencji i innych stanów umyslowych osób w tych czynnociach uczestniczcych, jak na przyklad pelnoletnio osoby zacigajcej poyczk i posiadanie pelnomocnictw do reprezentowania banku poyczk udzielajcego. Takie ujcie stanów mentalnych i dziala, z którymi s one sprzone, jest niewtpliwie eksternalistyczne. S one bowiem w duej mierze wyznaczone przez co, co jest niezalene od podmiotów tych stanów, i czsto przez co, co ley poza zasigiem wiadomoci owych podmiotów. Inaczej rzecz ujmujc, owe stany i dzialania podlegaj pewnym zewntrznym normom, które konstytuuje i którymi zarzdza, jak twierdzi Brandom, cala wspólnota spoleczna i jzykowa. Nie naley jednak zapomina, e niekiedy owe normy musz te odpowiada temu, jaki jest otaczajcy nas wiat, na przyklad jakie s wlaciwoci miedzi, na temat której wyglasza si dan wypowied22. Co waniejsze jednak, ujcie to nie wymaga przyjmowania dla owych stanów i dziala wewntrznych noników, a ponadto podwaa przypuszczenie, e stany te da si opisa w kategoriach nieintencjonalnych, czyli fizycznych, chemicznych i biologicznych. Znajdowanie si bowiem w stanie opisywanym jako zobowizanie do splacania poyczki czy w stanie zwizanym z akceptacj tego, e dana moneta jest miedziana, nie musi mie jakiego wewntrznego, mózgowego nonika i bez pomocy kategorii intencjonalnych nie da si trafnie uchwyci, na czym polega specyfika tych stanów, a zwlaszcza ich status normatywno-spoleczny. Brandom tak podsumowuje sedno swojej koncepcji: Ujmowanie naszych poznawczych kontaktów ze wiatem w kategoriach zobowiza pojmowanych jako spoleczne statusy normatywne jest sensown alternatyw wobec ujmowania ich jako stanów wewntrznych. Mona podejmowa zobowizania i przypisywa je innym 2 Najwyraniej Brandom splata w jedn calo eksternalizm spoleczny, wedlug którego tre stanów mentalnych zaley wspólnoty, w obrbie której znajduje si podmiot tych stanów, z eksternalizmem perceptualnym, wedlug którego istnieje cisly zwizek midzy treci niektórych stanów mentalnych a cechami wiata, którego te stany dotycz. W sprawie tego odrónienia zob. Davidson 2001. za pomoc publicznych wypowiedzi i dziala. Jednake same zobowizania ­ to, co podejmowane i przypisywane ­ nie musz mie adnych nieintencjonalnie okrelanych noników, niczego, co pozostaje do zobowiza w takiej relacji, w jakiej zdaniowe znaki-oznaki (sign-designs) pozostaj do treci propozycjonalnych (Brandom 2004: 251). Kognitywistyka, przynajmniej w swym glównym nurcie, opisuje i wyjania nasze poznawcze kontakty ze wiatem w kategoriach stanów wewntrznych, majcych swe noniki w mózgu i w konfiguracji jego elementów. Normatywno-spoleczny wymiar naszego umyslu, którego nie da si sprowadzi do takich czy innych noników i scharakteryzowa w kategoriach czysto przyrodniczych, nie mieci si w ramach tej dyscypliny. Konkluzja Bez wtpienia rozwaania Rorty'ego i Brandoma na temat ogranicze kognitywistyki stanowi dla entuzjastycznych i bezkrytycznych zwolenników tej dyscypliny wyzwanie, wobec którego trudno przej obojtnie. Niektórzy z tych zwolenników odpowiedz prawdopodobnie, e obaj filozofowie mówi o pewnym paradygmacie uprawiania nauk kognitywnych, który zostal ju przezwyciony, a dzisiejsza i przyszla kognitywistyka, w której umysl jest opisywany i wyjaniany jako mniej lub bardziej ucieleniony, rozszerzony i uspoleczniony, poradzi sobie bez trudu z krytyk Rorty'ego i Brandoma. By moe do pewnego stopnia tak si stanie. Nie naley jednak zapomina, e stopniowe poszerzanie pola badawczego kognitywistyki nieuchronnie uczyni z niej heterogeniczn ,,teori" wszystkiego, która z powodów zasadniczych nigdy nie wyjdzie poza mieszanin danych empirycznych, odwanych, lecz niewykonalnych deklaracji, i jalowych spekulacji. Bibliografia Brandom R.B. (2004), From a Critique of Cognitive Internalism to a Conception of Objective Spirit: Reflections on Descombes' Anthropological Holism, ,,Inquiry" 47, s. 236­253. Brandom R.B. (2009), How Analytic Philosophy Has Failed Cognitive Science, w: tene, Reason in Philosophy. Animating Ideas, Cambridge, MA: The Belknap Press of Harvard University Press, s. 197­224 [por. przeklad J. Komorowskiej-Mach w niniejszym numerze ,,Przegldu Filozoficznego" ­ przyp. red.]. Davidson D. (1989/2001), What is Present to the Mind?, w: tene, Subjective, Intersubjective, Objective, Oxford: Clarendon Press 2001, s. 53­57. Davidson D. (2001), Externalisms, w: P. Kotatko, P. Pagin, G. Segal (eds.), Interpreting Davidson, Stanford, CA: CSLI Publications, s. 1­16. Rorty R. (2004), The Brain as Hardware, Culture as Software, ,,Inquiry" 47, s. 219­235. Rorty R. (2005/2007), Holism and Historicism, w: tene, Philosophy as Cultural Politics (Philosophical Papers, vol. IV), Cambridge: Cambridge University Press 2007, s. 176­183 [por. Holizm a historycyzm, w: tene, Filozofia jako polityka kulturalna, przel. B. Baran, Warszawa: Czytelnik 2009, s. 266­275]. Streszczenie Dynamiczny rozwój kognitywistyki oywil nadzieje naukowego zrozumienia i wyjanienia umyslu dziki próbom zbudowania pelnej teorii mózgu i jego wytworów. Trudno by kwestionowa potrzeb tego rodzaju bada. Jednake warto te rozway krytycznie ­ poprzez przeledzenie odpowiednich wywodów Richarda Rorty'ego i Roberta B. Brandoma ­ zaloenia filozoficzne i wygórowane roszczenia tej nowej dyscypliny. Okazuje si wówczas, e kognitywistyka ­ wbrew deklaracjom skladanym przez jej przedstawicieli ­ nie wyzwolila si z dziedzictwa kartezjaskiego, lecz dokonala jedynie jego naturalistycznej reinterpretacji. Chocia w pewnym sensie umysl jest mózgiem, to w innym sensie nie ma podstaw do takiego utosamienia. By moe za spraw braku odpowiedniej komunikacji z filozofami, kognitywici notorycznie mieszaj ze sob róne sensy kategorii kluczowych dla zrozumienia naszego ycia umyslowego33. 3 Wczeniejsza wersja tego artykulu zostala przedstawiona na konferencji ,,Kognitywistyka. O naturze umyslu" w Uniwersytecie Warszawskim (29­30 padziernika 2012) oraz na posiedzeniu Grupy Logiki, Jzyka i Informacji Uniwersytetu Opolskiego (11 grudnia 2012). Artykul powstal w ramach bada finansowanych przez Fundacj na rzecz Nauki Polskiej (subsydium profesorskie ,,Filozofia analityczna: historia i najnowsze wyzwania"). http://www.deepdyve.com/assets/images/DeepDyve-Logo-lg.png Przeglad Filozoficzny - Nowa Seria de Gruyter

Filozoficzne złudzenia kognitywistyki. Rorty i Brandom o założeniach i roszczeniach nowej dyscypliny

Przeglad Filozoficzny - Nowa Seria , Volume 22 (2) – Jun 1, 2013

Loading next page...
 
/lp/de-gruyter/filozoficzne-z-udzenia-kognitywistyki-rorty-i-brandom-o-za-o-eniach-i-vaxppIg2PK

References (2)

Publisher
de Gruyter
Copyright
Copyright © 2013 by the
eISSN
1230-1493
DOI
10.2478/pfns-2013-0049
Publisher site
See Article on Publisher Site

Abstract

Przegld Filozoficzny ­ Nowa Seria R. 22: 2013, Nr 2 (86), ISSN 1230­1493 DOI: 10.2478/pfns-2013-0049 Czym jest kognitywistyka? Ta d e u s z S z u b k a . Rorty i Brandom o zaloeniach i roszczeniach nowej dyscypliny Slowa kluczowe: kognitywistyka, umysl, R. Rorty, R.B. Brandom, kartezjanizm, eksternalizm, beznonikowe teorie treci Dynamiczny rozwój nauk kognitywnych, okrelanych w literaturze polskiej mianem kognitywistyki, oywil nadzieje naukowego zrozumienia i wyjanienia umyslu dziki próbom zbudowania pelnej teorii mózgu i jego wytworów. Trudno by kwestionowa potrzeb tego rodzaju bada. Jednake warto te przyjrze si krytycznie, poprzez przeledzenie odpowiednich wywodów Richarda Rorty'ego i Roberta B. Brandoma, wtpliwym zaloeniom filozoficznym i wygórowanym roszczeniom tej nowej dyscypliny. Okazuje si wówczas, e kognitywistyka ­ wbrew deklaracjom skladanym przez jej przedstawicieli ­ nie wyzwolila si z dziedzictwa kartezjaskiego, lecz dokonala jedynie jego naturalistycznej reinterpretacji. Chocia w pewnym sensie umysl jest mózgiem, to w innym sensie nie ma podstaw do takiego utosamienia. By moe za spraw braku odpowiedniej komunikacji z filozofami, kognitywici notorycznie mieszaj ze sob róne sensy kategorii kluczowych dla zrozumienia naszego ycia umyslowego. Rorty o spoleczno-kulturowej naturze umyslu i jzyka Dla Richarda Rorty'ego metodologiczn sil napdow rozwoju nauk kognitywnych i ich wygórowanych roszcze poznawczych jest neopozytywistyczna idea jednoci nauki, propagowana w swoim czasie przez Rudolfa Carnapa. Wedlug Carnapa, podstaw tej jednoci mial by uniwersalny jzyk fizykali- styczny, zdolny do wyraenia wszystkich tez nauki. Okazalo si jednak, e nie da si w nim sformulowa teorii psychologicznych bez ich radykalnej modyfikacji w duchu behawiorystycznym, która ostatecznie zakoczyla si spektakularnym fiaskiem. Od polowy XX wieku zaczl zyskiwa na znaczeniu pogld, który dzisiaj ma status rzadko kwestionowanej ortodoksji, a mianowicie, e rozwój informatyki i komputerów dostarczyl nam narzdzi i modeli do naukowego opisu i wyjanienia stanów psychicznych. Dokonal si rzekomo przelom intelektualny, ,,który pozwolil nam wnikn w funkcjonowanie umyslu w sposób wczeniej nieosigalny" (Rorty 2004: 219). Dzisiejsza kognitywistyka i wszechobecno jej modeli wyjaniania umyslu jest teoretycznym owocem tego przelomu. Z tym obrazem dalekosinego przelomu intelektualnego nie zgadza si garstka mylicieli, którzy nie tylko nie maj obsesji na punkcie unifikacji wszystkich dyscyplin naukowych i uwaaj, e rónorodno jest co najmniej tak samo wartociowa jak jedno, lecz take twierdz, e zasadniczym nieporozumieniem jest model rozumienia umyslu i jego wytworów (w tym jzyka) zakladany przez kognitywistyk. Mówic najogólniej, nie zgadzaj si oni na to, aby ,,umysl i jzyk traktowa jako rzeczy, które mona poj przez rozloenie ich na czci i ustalenie, jak te czci s ze sob oraz z cechami rodowiska sprzone" (Rorty 2004: 220). Zamiast tego atomistycznego, dekompozycyjnego modelu proponuj ujcie umyslu i jzyka jako swoistych umiejtnoci spolecznych. Za glównych przedstawicieli takiego stanowiska Rorty uwaa Ludwiga Wittgensteina, Donalda Davidsona i Roberta B. Brandoma. Chocia Rorty nazywa entuzjastów rewolucji kognitywistycznej ,,carnapistami", to nie zalicza do nich wylcznie zwolenników jednoci nauki pojmowanej na sposób fizykalistyczny, tak jak to proponowal Carnap. Za jednego z entuzjastów kognitywistyki uwaa bowiem Noama Chomsky'ego, akcentujcego, e umysl i jzyk naley bada w duchu szeroko pojmowanych nauk przyrodniczych, jako caloci, których zachowanie zaley od elementów skladowych, struktury i mechanizmów generatywnych. Zdaniem Chomsky'ego, ci, którzy podchodz do tych spraw w tradycji wittgensteinowskiej, rezygnuj z tego szeroko pojtego ducha naukowoci i staraj si desperacko powstrzyma narastajc fal bada empirycznych, prowadzcych do fascynujcych i skutecznych teorii. Tego rodzaju oskarenia nie pozostaj bez odpowiedzi ze strony obozu przeciwnego. Jak pisze Rorty: Z perspektywy wittgensteinowskiej podejcie obrane przez Chomsky'ego i jego kolegów kognitywistów przypomina postpowanie czlowieka, który szuka zgubionych kluczy pod slupem latarni nie dlatego, e gdzie w pobliu mu wypadly, lecz dlatego, e lepiej tam wida. To, co Chomsky nazywa ,,punktem widzenia nauk przyrodniczych" jest po prostu nawykiem poszukiwania mikromechanizmów kryjcych si za makroskopowym zachowa- niem. Twierdzenie, e przyjcie tego punktu widzenia bdzie zawsze oplacalne, jawi si wittgensteinistom jako carnapowski dogmatyzm (Rorty 2004: 222). Mamy tu zatem do czynienia z konfliktem dwóch podej do badania natury umyslu i jzyka oraz wic si z tym ocen perspektyw rozwojowych nauk kognitywnych. Wedlug zwolenników tych nauk, po raz pierwszy w dziejach stoimy przed szans zbudowania w pelni naukowej teorii umyslu i jego wytworów, a wedlug tych, którzy spogldaj na kognitywistyk sceptycznie, jest to jeszcze jedna próba uczynienia z filozofii nauki na wzór nauk przyrodniczych, która zakoczy si fiaskiem, podobnie jak wszelkie inne tego rodzaju usilowania. Polega ona bowiem na propagowaniu teorii luno powizanych z empiri i praktyk, które postuluj istnienie mechanizmów tam, gdzie trudno si ich dopatrze. Ten ogólny konflikt postaw w stosunku do kognitywistyki czsto przybiera bardziej konkretne formy w odniesieniu do poszczególnych zagadnie i zaloe. Jej przedstawiciele zwracaj uwag, e bez podejcia typowego dla nauk kognitywnych nie bdziemy nigdy w stanie wyjani takich fenomenów jak skladalno czy kompozycyjno jzyka oraz zdolno tworzenia i rozumienia nowych zda. Nie pozostaje nam nic innego, jak po prostu zaloy, e jzyk ma okrelon struktur, a znaczenia wyrae zloonych s funkcj znacze wyrae prostych. Zwolennicy postawy wittgensteinowskiej, sceptycznie nastawieni do kognitywistyki, odpowiadaj zwykle, e bynajmniej nie musimy tak postpowa i wikla si w takie ujcie jzyka i jego fenomenów. Nie widz oni powodu do postulowania relacji midzy mentalnymi lub jzykowymi atomami, zwanymi ,,znaczeniami", ,,pojciami" lub ,,reprezentacjami", w celu wyjanienia spolecznych umiejtnoci organizmów uczcych si jzyka. Sdzenie, e istnieje cecha zwana ,,tosamoci znaczenia", któr mona wykry w strumieniu konwersacji, to obstawanie przy przedquine'owskim rozrónieniu na jzyk i fakty, które nie ma adnego innego celu poza dawaniem pracy kognitywistom (Rorty 2004: 224). Krótko mówic, ujcie jzyka jako cigu powizanych ze sob wyrae o okrelonych znaczeniach, które mona na róne sposoby ze sob wiza, nie jest jego neutralnym opisem, lecz teoretycznym ujciem, w którym implicite tkwi ju idea mechanizmów generatywnych. Temu ujciu mona przeciwstawi koncepcj jzyka jako umiejtnoci wypracowanej przez istoty ludzkie i inne organizmy, podobnej do umiejtnoci poruszania si i jazdy na rowerze. Wbrew temu, co si niekiedy twierdzi, nic nas nie zmusza równie do przyjcia, e wyraenia jzyka i odpowiadajce im stany umyslowe maj w pelni zdeterminowan tre o jasnych kryteriach identycznoci. Jak wiadomo, ów brak zdeterminowania i kryteriów identycznoci sklonil Willarda Van Orman Quine'a do zakwestionowania istnienia znacze jzykowych i treci mentalnych. Takie radykalne stanowisko jest trudne do utrzymania i stanowi przejaw zbyt daleko posunitego scjentyzmu. Fakt, e zachowanie i dostpne wiadectwa empiryczne pozwalaj na przypisywanie naszym wypowiedziom i stanom umyslowym rónych, wzajemnie niezgodnych treci, nie powinien by w jaki szczególny sposób niepokojcy, podobnie jak to, e na rozmaite sposoby moemy opisywa zwarto tego czy innego fragmentu czasoprzestrzeni lub za pomoc rónych funkcji interpretowa korelacje zachodzce midzy tym, co si dzieje w korze mózgowej organizmu, a jego otoczeniem. Taki stan rzeczy moe jednak wywolywa niepokój u kognitywistów, którzy chcieliby w miar jednoznacznie i cile powiza stany mózgu z treciami mentalnymi i znaczeniami wyglaszanych przez podmiot wypowiedzi. W perspektywie niezdeterminowania treci i znacze moliwo takiego powizania staje si iluzj. Nie oznacza to bynajmniej, jak podkrela Rorty, e obóz wittgensteinistów, sceptycznie nastawiony do kognitywistyki, chce kwestionowa uzalenienie umyslu i jego wytworów od mózgu. Wrcz przeciwnie. Pod tym wzgldem s oni tak samo dobrymi fizykalistami, jak entuzjaci kognitywistyki, czyli carnapici. Sklaniaj si w takim samym stopniu do pogldu, e nie mona zmieni czyjego stanu psychicznego nie zmieniajc ­ gdzie i w jaki sposób ­ stanu mózgowego tego kogo. Wtpi jednak w to, e istnieje owocny poziom bada midzy psychologi potoczn a neurologi (Rorty 2004: 228­229). A wlanie na tym porednim poziomie sytuuj si badania i teorie kognitywistyczne. Owe rzekome badania zmagaj si równie z trudnoci lokalizacji umyslu. Z jednej strony mamy silne przekonanie, e ycie mentalne toczy si w naszym wntrzu, co przy zaloeniu, e jest ono cile zwizane z aktywnoci mózgu, sprowadza si do tezy, i jego miejscem jest nasza czaszka. Z drugiej za strony intencjonalno wikszoci, jeli nie wszystkich stanów mentalnych wyprowadza nas poza ich obrb, do przedmiotów, których owe stany dotycz. Umysl wydaje si zatem obejmowa wszystko to, o czym s skladajce si na przeycia i myli, a take wszystko to, co przez umysl zostalo wytworzone, czyli cal sfer ycia spolecznego i kultur. Rorty proponuje upora si z t zagadk lokalizacji umyslu poprzez odrónienie dwóch desygnatów tego terminu. Jednym jest struktura (hard-wiring) antropoidalnego mózgu, a drugim zbiór umiejtnoci spolecznych, nazywany ,,kultur". ,,Umysl" w solipsystycznym, kartezjaskim sensie czego, co znajduje si we wntrzu glowy, jest w istocie mózgiem ­ tak jak to podkrelaj kognitywici. ,,Umysl" w sensie ducha obiektywnego, w sensie, w którym bytami mentalnymi s ksiki i obrazy, nie jest rzecz jasna mózgiem. Jest to wiat spoleczny, w którym znajdujemy kalendarze i szachownice (Rorty 2004: 230). To odrónienie pozwala na oczywist odpowied, w jakim sensie kognitywistyka, sprzona z neuronaukami, jest w stanie zbada umysl, a w jakim do tego si niezbyt nadaje. Moe niewtpliwie roci sobie pretensje do bycia teori umyslu wewntrz glowy, czyli internalnego, a nie teori umyslu jako ducha obiektywnego i kultury. Jednake ta pierwsza teoria bdzie miala wówczas charakter bardzo ograniczony i nie bdzie nawet w stanie wytlumaczy wielorakich sposobów powizania umyslu ze wiatem. Co wicej, zwizek midzy umyslem internalnym, który mona w zasadzie utosami z mózgiem, a umyslem jako duchem obiektywnym i kultur jest bardzo zloony i nie mona go sprowadzi do jakiego rodzaju jednoznacznego determinowania. Mona go porówna do relacji, jaka zachodzi midzy oprzyrzdowaniem (hardware) komputera a jego oprogramowaniem (software). To pierwsze nie wyznacza tego drugiego, a jedynie umoliwia jego stosowanie, wykorzystanie i rozwój. Podobnie jest z relacj midzy umyslem jako mózgiem a umyslem jako kultur. Nie tylko nie ma tu jakiego koniecznego determinowania, lecz relacje te dalekie s od zwizków mikro-makro znanych z nauk przyrodniczych i stanowicych sil napdow paradygmatu kognitywistycznego. Zdaniem Rorty'ego, ,,s one przykladem relacji midzy narzdziem a jego rónorodnymi zastosowaniami" (Rorty 2004: 231). Jeli jednak tak jest, to by moe ow rónorodno zastosowa bdzie w stanie wytlumaczy w paradygmacie kognitywistycznym biologia ewolucyjna. Takie stawianie sprawy, i to czsto w tonie kategorycznym, jest powszechne wród kognitywistów. Nie przynosi ono jednak zadowalajcych rezultatów z tego oczywistego powodu, e zastosowanie danego narzdzia, poczwszy od luku i strzaly, a skoczywszy na oprogramowaniu, moe ulega daleko idcym zmianom. Jak z du doz trafnoci zauwaa Rorty: Fakt, e pierwszy przelom w zakresie oprogramowania nastpil w obszarze wyznaczania celów pocisków oraz w zakresie poszukiwania i odzyskiwania informacji, nie mówi nam zbyt wiele o zastosowaniach dzisiejszych komputerów. Fakt, e niektóre wczesne stadia ewolucji mózgu ludzkiego byly podyktowane potrzebami myliwych-zbieraczy, mówi nam równie malo o tym, co mona zrobi za pomoc powstalego wytworu (Rorty 2004: 232). Krótko mówic, perspektywa biologii ewolucyjnej nie nadaje si do wyznaczania calej gamy przyszlych zastosowa umyslu. Co wicej, sklania nas ona ­ czemu holduj równie bezwiednie kognitywici ­ do skupiania si na naszych elementarnych reakcjach ze wiatem, na tym, co lczy nas ze zwierztami, a nie na tym, co jest dla nas specyficzne. W rezultacie przedstawiciele nauk kognitywnych s na ogól zainteresowani ,,tym, co nasze dzieci maj wspólnego z szympansami, a nie tym, co je lczy z Platonem" (Rorty 2004: 233). W swojej krytyce roszcze poznawczych kognitywistyki Rorty nie zamierza kwestionowa, e skladaj si na ni dyscypliny, w których prowadzone s autentyczne badania, a w toczonych sporach uczestnicz osoby o wysokich kompetencjach i duej wiedzy. Klopot z kognitywistyk polega na tym, e do badania umyslu stosuje ona wzorce wypracowane w naukach przyrodniczych i próbuje to czyni na plaszczynie, której nie ma. Jest tak dlatego, gdy, jak pisze Rorty: midzy neuronami a praktykami spolecznymi nie ma nic poredniego, co kognitywistyka mialaby bada. W celu zbadania, co wyrónia istoty ludzkie i czyni je tak bardzo odmiennymi od szympansów, trzeba bada te praktyki, czyli bada kultur. Nie mamy i nie potrzebujemy adnego pomostu lczcego neurony z praktykami, tak samo jak nie potrzebujemy go midzy oprzyrzdowaniem a oprogramowaniem. Oprogramowanie jest po prostu sposobem wykorzystania oprzyrzdowania, a kultura jest po prostu sposobem uczynienia uytku z naszego wyposaenia fizjologicznego. Zrozumie dzialanie oprzyrzdowania to jedno, a zrozumie jego zastosowania to co zupelnie innego (Rorty 2005/2007: 179; por. przeklad polski: 270). W odpowiedzi zwolennicy kognitywistyki zapewne odwolaliby si do idealów jednoci wiedzy naukowej i potrzeby powizania tych bada, któr oni sami staraj si zaspokoi. Dalekie echo tej potrzeby mona znale chociaby w znanym okreleniu filozofii przez Wilfrida Sellarsa, jako usilowania zrozumienia tego, jak rzeczy w najszerszym tego slowa znaczeniu lcz si ze sob w najszerszym tego slowa znaczeniu. Rorty, który do koncepcji Sellarsa sam wielokrotnie nawizywal i sklonny byl nawet w swoim czasie zgodzi si na to okrelenie filozofii, replikuje tym razem, e w filozofii nie chodzi o ustalenie, w jaki sposób rzeczy wi si ze sob, lecz raczej o pokazanie, w jaki sposób rozmaite praktyki spoleczne mog pokojowo wspólistnie. Brandom o pozostalociach kartezjanizmu i teoriach beznonikowych Dociekania Roberta Brandoma nad filozoficznymi uwarunkowaniami i zaloeniami nauk kognitywnych s w duej mierze rozwiniciem i twórczym uzupelnieniem zazwyczaj skrótowych i szkicowych uwag Rorty'ego. Rozpoczynaj je rozwaania nad trwalym dziedzictwem kartezjanizmu w filozoficznych i naukowych koncepcjach umyslu. Podstawowymi elementami tego dziedzictwa jest pojmowanie stanów mentalnych jako wewntrznych i zarazem poznawczych, czyli jako reprezentacji wiata zewntrznego wobec umyslu. W kartezjanizmie sensu stricto przyjmowano ponadto, e owe stany s przejrzyste dla podmiotu i dane w sposób nieomylny, lecz z czasem zaloenia te zostaly zakwestionowane jako niewiarygodne. Krytyka ta nie wyzwolila nas jednak z kartezjanizmu. Jak pisze Brandom: Ostatni pozostaloci kartezjanizmu jest pogld, e stany ze swej istoty poznawcze, takie jak przekonania, s take ze swej istoty stanami wewntrznymi ­ w tym mianowicie sensie, e ich sukces jako reprezentacji zaley od rzeczy, które nie s owymi stanami, a ich status jako elementów reprezentujcych, jako przynajmniej majcych w zamierzeniu przedstawia moliwe konfiguracje rzeczy zewntrznych, jest niezaleny od wszystkiego z wyjtkiem cech, które s w mocnym sensie wewntrznymi skladnikami samych tych stanów (Brandom 2004: 237). Dopatrywanie si takiej pozostaloci kartezjanizmu we wspólczesnej kognitywistyce wydaje si na pierwszy rzut oka zaskakujce, gdy wewntrzne stany umyslowe s w niej traktowane na ogól jako stany mózgu, które stanowi integralne elementy wiata i s przedmiotem naukowych bada empirycznych. Trudno w takim podejciu doszuka si jakiejkolwiek pozostaloci kartezjanizmu, która mialaby wplyw na teorie kognitywistyczne. Zdaniem Brandoma, taka postawa jest przejawem zbytniego przywizana do tradycyjnych sformulowa stanowiska kartezjaskiego, i lekcewaenia faktu, e kartezjanizm, podobnie jak krytykowany przez Sellarsa mit danych, przybiera bardzo rónorodne formy. W kognitywistyce przyjmuje on posta preferowania teorii, które postuluj istnienie noników takich stanów umyslowych jak przekonania, pragnienia i intencje, którymi moe by jaki jzyk myli, pojmowany albo na wzór jzyka naturalnego (czyli jako prywatny odpowiednik jzyka publicznego), albo jako rodzaj fizjologicznego pisma mózgu (brain writing). Z teoriami tymi spokrewnione s te koncepcje, które chocia od postulowania noników si odegnuj, to jednak obstaj przy tym, e warunki przypisywania ludziom owych stanów, majcych charakter intencjonalny, mona sformulowa w kategoriach nieintencjonalnych, czyli fizycznych, biologicznych, ekologicznych itp. Czy jednak jest co, co takim teoriom i koncepcjom mona sensownie przeciwstawi? Zdaniem Brandoma ­ mona. Zwraca on uwag, e istnieje spora grupa teorii, które przypisuj ludziom stany mentalne i charakteryzuj je bez postulowania istnienia ich noników. Zwolennicy takich teorii podkrelaj czsto, e stany mentalne s w istocie stanami ucielenionych osób ludzkich, które znajduj si w okrelonych zwizkach z otoczeniem przyrodniczym i spolecznym, w którym yj. Jako przyklad mona tu poda interpretatywizm Donalda Davidsona. Wedlug niego, ywienie przez kogo jakiego przekonania lub pragnienie czego polega na tym, e odwolanie si do owego przekonania lub pragnienia stanowi niezbdny element w calociowej interpretacji werbalnego i niewerbalnego zachowania tego kogo. Interpretujc zachowanie danej osoby, stara- my si jej przypisa takie stany mentalne, opisywane w naszej terminologii i jzyku, które uczyni owo zachowanie w pelni zrozumialym. O kim, kto w upalny dzie zmierza w kierunku lodówki ze szklank w rku, mówimy, e chce si ochlodzi, a jedn z towarzyszcych mu myli moemy wyrazi nastpujco: ,,chc si napi czego zimnego". Rzecz jasna, osoba ta nie musi mie dokladnie tej myli, sformulowanej w jzyku polskim, gdy moe to by cudzoziemka, która w ogóle nie zna polskiego. Ma ona ow myl w tym sensie, e zachowuje si w taki sposób, e zasadne jest przypisanie jej tej myli, co nie oznacza, i sama ta myl jest gdzie w mózgu cudzoziemki zakodowana. To przypisywanie myli i przekona porównuje Davidson do okrelania wagi rozmaitych przedmiotów. Przedmiotom przypisujemy w danym systemie odpowiednie liczby. Inne liczby bd skorelowane z przedmiotami, kiedy ich wag bdziemy podawa w kilogramach, a inn, kiedy bdziemy j podawa w funtach. Wane w tym wszystkim jest zachowanie wlaciwych proporcji midzy przedmiotami, bez wzgldu na przyjt skal, i unikanie pokusy lokalizowania owych wartoci liczbowych w samych przedmiotach. Podobnie jest z przypisywaniem przekona. Davidson tak to rozwija: Mylc i mówic o wagach przedmiotów fizycznych nie musimy przyjmowa, e jest co takiego jak wagi, które owe przedmioty maj. Podobnie, mylc i mówic o przekonaniach ludzi nie musimy przyjmowa, e istniej takie byty jak przekonania. Nie musimy te wynajdywa przedmiotów, które moglyby sluy za ,,przedmioty przekona" albo te by czym, co jawi si umyslowi lub znajduje si w mózgu. Takie wynajdywanie nie jest konieczne, poniewa byty, do których si odwolujemy przy okrelaniu stanu umyslu, nie musz odgrywa dla osoby znajdujcej si w tym stanie adnej roli psychologicznej lub epistemologicznej, tak samo jak liczby nie odgrywaj adnej roli fizycznej (Davidson 1989/2001: 60). Ujmujc sedno tego stanowiska jak najkrócej: tak jak w okrelaniu ciaru przedmiotów istotne jest ujcie relacji przedmiotów midzy sob, a nie zludne poszukiwanie lokalizacji ciaru w przedmiocie, tak te w przypisywaniu ludziom przekona i innych stanów mentalnych wane jest okrelenie ich wzajemnych zwizków i relacji ze rodowiskiem, a nie zludne poszukiwanie materialnego nonika w ludzkich mózgach. Chocia Brandom z du doz aprobaty przywoluje interpretatywizm Davidsona, to rozwija wlasn wersj tego rodzaju stanowiska. Odwoluje si w niej w pierwszym rzdzie do idei, które uwaa za pochodzce od Kanta. Jedn z nich jest przewiadczenie, e odrbno ludzi jako istot mylcych od innych organizmów ywych powinno si ujmowa nie w kategoriach ontologicznych, lecz deontologicznych. Oznacza to, e nasze myli, slowa i czyny róni si od przyczynowo wywolanych reakcji innych istot ywych tym, e s czym, za co jestemy odpowiedzialni. Ujmujc to w specyficznej terminologii stosowanej przez Brandoma, s one podejmowanymi przez nas zobowizaniami (commitments). Ta perspektywa powoduje, e podstawowymi jednostkami ludzkich myli i ich jzykowego wyrazu staj si sdy i zdania, gdy tylko za stwierdzone sdy i zdania mona by w pelnym sensie odpowiedzialnym. Drug trafn ide pochodzc od Kanta jest, zdaniem Brandoma, ujmowanie sdzenia i dzialania jako stosowania poj. Pojcia wyznaczaj to, za co jestemy odpowiedzialni, to, do czego si zobowizalimy przez takie a nie inne ich zastosowanie; innymi slowy, s regulami ksztaltujcymi nasze sdy. Rzecz jasna, to od nas zaley, jakie pojcia bdziemy stosowa, lecz konsekwencje wyboru takich a nie innych poj s ju od nas niezalene, gdy s okrelane przez tre wybranych poj. Mamy zatem wolno w zakresie doboru i aplikacji poj, lecz nie w zakresie odpowiedzialnoci i zobowiza, które s nastpstwem tej aktywnoci. Przedstawiajc to w argonie kantowskim, zmodyfikowanym przez Brandoma: tym, co odrónia autentycznie normatywny wymóg od wymogu naturalnego (zwizanie si koncepcjami regul, a nie samymi regulami ­ jako e nasza postawa wobec regul odgrywa istotn rol poredniczc w ich statusie jako czego, co nas wie), jest to, e jestemy zwizani przez co tylko wówczas, gdy sami si tym czym wiemy. Jednake to, co robimy, aby by autentycznie zwizanymi, i co skutkuje rzeczywistymi zobowizaniami i odpowiedzialnoci, to, do czego si zobowizujemy stosujc dane pojcie, nie moe w ten sam sposób zalee od nas. Auto-nomia musi mie dwie strony: musi by prawem dla nas samych (Brandom 2004: 248). Oczywistym warunkiem istnienia tak przedstawionej autonomii jest odpowiednio bogaty zestaw treciowo okrelonych poj, bdcych w stanie wiza i ogranicza nasz wolno. Musz to by te pojcia odpowiednio rozumiane. Wlaciwe, wieloplaszczyznowe rozumienie poj zostalo wypracowane, podkrela Brandom, w ramach filozofii analitycznej. Niestety, nie zostalo ono na ogól przyswojone przez przedstawicieli kognitywistyki. Pojcia traktuj oni zwykle po prostu jako etykiety do oznaczania przedmiotów i ich grupowania, do czego potrzebna jest jedynie umiejtno zrónicowanego reagowania na bodce docierajce do organizmu z otoczenia. W tym elementarnym sensie pojciami operuje na przyklad papuga, która widzc przed sob czerwony przedmiot, skrzeczy: ,,to jest czerwone". Takie skrzeczenie trudno jednak uzna za trafne charakteryzowanie przedmiotu jako czerwonego. Papuga nie opisuje go jako czerwonego, gdy nie zdaje sobie na przyklad sprawy, e skoro jest on czerwony, to jest kolorowy, nie uwiadamia sobie, e bdc caly czerwony, nie moe on by jednoczenie caly zielony itp. Nie operuje wic pojciem czerwieni i innymi pojciami, które slu celom opisowym. Rónica midzy elementarn zdolnoci poslugiwania si pojciami jako etykietami a o wiele bardziej zaawansowan umiejtnoci operowania pojciami jako deskrypcjami ma fundamentalne znaczenie, gdy dopiero te drugie pozwalaj nam na uchwycenie pojciowych relacji inferencyjnych, na zrozumienie, co wynika z zastosowania jakiego pojcia i jaki jest jego zwizek z innymi pojciami. Innymi slowy, dopiero poslugiwanie si pojciami deskryptywnymi pozwala nam by istotami racjonalnymi, to jest takimi, które s w stanie poda racje zastosowania danych poj i wyprowadzi z tego odpowiednie konsekwencje11. W Brandomowskim podejciu do natury tego, co umyslowe, mamy zatem na razie trzy idee typowo kantowskie (albo ostroniej: takie, których istnienia Brandom dopatruje si w tradycji kantowskiej). S to mianowicie: (a) normatywno i prymat treci sdowych, (b) pojciowy charakter treci, oraz (c) rola relacji inferencyjnych we w pelni rozwinitym i racjonalnym uyciu poj. Do tych idei dodaje Brandom jeszcze wtek, który uwaa za typowo heglowski i wittgensteinowski. Sprowadza si on do tezy, e status normatywny naszych stanów mentalnych, czyli to, e stanowi one swoistego rodzaju zobowizania, ma charakter spoleczny. Podstawowy zamysl jest taki, e statusy normatywne, takie jak zobowizania, s wytworami spolecznych postaw praktycznych. Nie bylo zobowiza, autorytetu czy odpowiedzialnoci dopóty, dopóki ludzie nie zaczli w praktyce odpowiednio siebie traktowa i na siebie reagowa, nie zaczli uwaa siebie za podmioty do czego zobowizane, obdarzone autorytetem i odpowiedzialne. To nasza praktyka ustanawia normy pojciowe, a ich uznanie konstytuuje nas jako istoty mylce (sapients). W takim ujciu teza ta ma wyranie tego rodzaju posta, jaka byla rozwaana przez pónego Wittgensteina. W pierwszym rzdzie obdarzone treci s czynnoci, a tylko pochodnie znaki lub dwiki, których wytwarzanie jest wykonywaniem danej czynnoci (Brandom 2004: 249). Przykladem takich spolecznych czynnoci s ruchy wykonywane pionkiem lub inn figur w grze w szachy lub w dowolnej innej grze. Czynnoci tak moe te by stwierdzanie okrelonego zdania, powiedzmy ,,ta moneta jest miedziana". Jeszcze inn czynnoci tego rodzaju bdzie zacignicie poyczki w banku i zloenie podpisu pod stosown umow. Wszystkie te czynnoci bd mialy swe podstawy i konsekwencje w czym, co nie mieci si wylcznie w obrbie umyslu kogo, kto je wykonuje. Gracz w szachy, któremu daleko do 1 O tych rónicach midzy rozmaitymi rodzajami poj pisze Brandom obszernie w rozprawie How Analytic Philosophy Has Failed Cognitive Science (Brandom 2009). Z du doz zasadnoci twierdzi w niej midzy innymi: ,,Nieuwzgldnianie rónic i relacji midzy calkowicie odmiennymi rodzajami poj doprowadzilo, jak sdz, do stalej tendencji systematycznego przeceniania stopnia, w jakim udalo si skonstruowa (w AI) lub rozpozna w rozwoju (czy w rozwoju ludzkich dzieci, czy te innych naczelnych) to, co my jako uytkownicy wysoce skomplikowanych poj robimy, albo te dokona rozkladu tego w myl zasad inynierii odwróconej" (Brandom 2009: 224). doskonaloci, moe nie zdawa sobie w pelni sprawy, jakie bd nastpstwa wykonanego przez niego pionkiem ruchu. Kto, kto zgodnie z prawd stwierdza, e trzymana przez niego w rku moneta jest miedziana, moe nie zna dokladnej temperatury topnienia miedzi i tym samym nie zdawa sobie sprawy, jak bardzo moneta ta jest odporna na dzialanie ciepla. Jednake orzeczenie, e jest to moneta miedziana, zobowizuje tego kogo do uznania wszystkich konsekwencji z tego plyncych, i to nawet tych, które znajduj si poza zasigiem jego wiedzy. Z kolei aby dana sekwencja czynnoci byla zacigniciem poyczki, przypiecztowanym podpisami zloonymi pod umow, musz by spelnione odpowiednie warunki, które znajduj si poza sfer intencji i innych stanów umyslowych osób w tych czynnociach uczestniczcych, jak na przyklad pelnoletnio osoby zacigajcej poyczk i posiadanie pelnomocnictw do reprezentowania banku poyczk udzielajcego. Takie ujcie stanów mentalnych i dziala, z którymi s one sprzone, jest niewtpliwie eksternalistyczne. S one bowiem w duej mierze wyznaczone przez co, co jest niezalene od podmiotów tych stanów, i czsto przez co, co ley poza zasigiem wiadomoci owych podmiotów. Inaczej rzecz ujmujc, owe stany i dzialania podlegaj pewnym zewntrznym normom, które konstytuuje i którymi zarzdza, jak twierdzi Brandom, cala wspólnota spoleczna i jzykowa. Nie naley jednak zapomina, e niekiedy owe normy musz te odpowiada temu, jaki jest otaczajcy nas wiat, na przyklad jakie s wlaciwoci miedzi, na temat której wyglasza si dan wypowied22. Co waniejsze jednak, ujcie to nie wymaga przyjmowania dla owych stanów i dziala wewntrznych noników, a ponadto podwaa przypuszczenie, e stany te da si opisa w kategoriach nieintencjonalnych, czyli fizycznych, chemicznych i biologicznych. Znajdowanie si bowiem w stanie opisywanym jako zobowizanie do splacania poyczki czy w stanie zwizanym z akceptacj tego, e dana moneta jest miedziana, nie musi mie jakiego wewntrznego, mózgowego nonika i bez pomocy kategorii intencjonalnych nie da si trafnie uchwyci, na czym polega specyfika tych stanów, a zwlaszcza ich status normatywno-spoleczny. Brandom tak podsumowuje sedno swojej koncepcji: Ujmowanie naszych poznawczych kontaktów ze wiatem w kategoriach zobowiza pojmowanych jako spoleczne statusy normatywne jest sensown alternatyw wobec ujmowania ich jako stanów wewntrznych. Mona podejmowa zobowizania i przypisywa je innym 2 Najwyraniej Brandom splata w jedn calo eksternalizm spoleczny, wedlug którego tre stanów mentalnych zaley wspólnoty, w obrbie której znajduje si podmiot tych stanów, z eksternalizmem perceptualnym, wedlug którego istnieje cisly zwizek midzy treci niektórych stanów mentalnych a cechami wiata, którego te stany dotycz. W sprawie tego odrónienia zob. Davidson 2001. za pomoc publicznych wypowiedzi i dziala. Jednake same zobowizania ­ to, co podejmowane i przypisywane ­ nie musz mie adnych nieintencjonalnie okrelanych noników, niczego, co pozostaje do zobowiza w takiej relacji, w jakiej zdaniowe znaki-oznaki (sign-designs) pozostaj do treci propozycjonalnych (Brandom 2004: 251). Kognitywistyka, przynajmniej w swym glównym nurcie, opisuje i wyjania nasze poznawcze kontakty ze wiatem w kategoriach stanów wewntrznych, majcych swe noniki w mózgu i w konfiguracji jego elementów. Normatywno-spoleczny wymiar naszego umyslu, którego nie da si sprowadzi do takich czy innych noników i scharakteryzowa w kategoriach czysto przyrodniczych, nie mieci si w ramach tej dyscypliny. Konkluzja Bez wtpienia rozwaania Rorty'ego i Brandoma na temat ogranicze kognitywistyki stanowi dla entuzjastycznych i bezkrytycznych zwolenników tej dyscypliny wyzwanie, wobec którego trudno przej obojtnie. Niektórzy z tych zwolenników odpowiedz prawdopodobnie, e obaj filozofowie mówi o pewnym paradygmacie uprawiania nauk kognitywnych, który zostal ju przezwyciony, a dzisiejsza i przyszla kognitywistyka, w której umysl jest opisywany i wyjaniany jako mniej lub bardziej ucieleniony, rozszerzony i uspoleczniony, poradzi sobie bez trudu z krytyk Rorty'ego i Brandoma. By moe do pewnego stopnia tak si stanie. Nie naley jednak zapomina, e stopniowe poszerzanie pola badawczego kognitywistyki nieuchronnie uczyni z niej heterogeniczn ,,teori" wszystkiego, która z powodów zasadniczych nigdy nie wyjdzie poza mieszanin danych empirycznych, odwanych, lecz niewykonalnych deklaracji, i jalowych spekulacji. Bibliografia Brandom R.B. (2004), From a Critique of Cognitive Internalism to a Conception of Objective Spirit: Reflections on Descombes' Anthropological Holism, ,,Inquiry" 47, s. 236­253. Brandom R.B. (2009), How Analytic Philosophy Has Failed Cognitive Science, w: tene, Reason in Philosophy. Animating Ideas, Cambridge, MA: The Belknap Press of Harvard University Press, s. 197­224 [por. przeklad J. Komorowskiej-Mach w niniejszym numerze ,,Przegldu Filozoficznego" ­ przyp. red.]. Davidson D. (1989/2001), What is Present to the Mind?, w: tene, Subjective, Intersubjective, Objective, Oxford: Clarendon Press 2001, s. 53­57. Davidson D. (2001), Externalisms, w: P. Kotatko, P. Pagin, G. Segal (eds.), Interpreting Davidson, Stanford, CA: CSLI Publications, s. 1­16. Rorty R. (2004), The Brain as Hardware, Culture as Software, ,,Inquiry" 47, s. 219­235. Rorty R. (2005/2007), Holism and Historicism, w: tene, Philosophy as Cultural Politics (Philosophical Papers, vol. IV), Cambridge: Cambridge University Press 2007, s. 176­183 [por. Holizm a historycyzm, w: tene, Filozofia jako polityka kulturalna, przel. B. Baran, Warszawa: Czytelnik 2009, s. 266­275]. Streszczenie Dynamiczny rozwój kognitywistyki oywil nadzieje naukowego zrozumienia i wyjanienia umyslu dziki próbom zbudowania pelnej teorii mózgu i jego wytworów. Trudno by kwestionowa potrzeb tego rodzaju bada. Jednake warto te rozway krytycznie ­ poprzez przeledzenie odpowiednich wywodów Richarda Rorty'ego i Roberta B. Brandoma ­ zaloenia filozoficzne i wygórowane roszczenia tej nowej dyscypliny. Okazuje si wówczas, e kognitywistyka ­ wbrew deklaracjom skladanym przez jej przedstawicieli ­ nie wyzwolila si z dziedzictwa kartezjaskiego, lecz dokonala jedynie jego naturalistycznej reinterpretacji. Chocia w pewnym sensie umysl jest mózgiem, to w innym sensie nie ma podstaw do takiego utosamienia. By moe za spraw braku odpowiedniej komunikacji z filozofami, kognitywici notorycznie mieszaj ze sob róne sensy kategorii kluczowych dla zrozumienia naszego ycia umyslowego33. 3 Wczeniejsza wersja tego artykulu zostala przedstawiona na konferencji ,,Kognitywistyka. O naturze umyslu" w Uniwersytecie Warszawskim (29­30 padziernika 2012) oraz na posiedzeniu Grupy Logiki, Jzyka i Informacji Uniwersytetu Opolskiego (11 grudnia 2012). Artykul powstal w ramach bada finansowanych przez Fundacj na rzecz Nauki Polskiej (subsydium profesorskie ,,Filozofia analityczna: historia i najnowsze wyzwania").

Journal

Przeglad Filozoficzny - Nowa Seriade Gruyter

Published: Jun 1, 2013

There are no references for this article.